Najlepiej zacząć z nimi jak najpóźniej. Bo jak już się zacznie, to trudno przestać. Dzieci UWIELBIAJĄ bajki, tkwią z nosem w ekranie godzinami, chłoną obrazy i dźwięki jak małe gąbeczki.
Rodzicom to nieraz bardzo na rękę- i obiad da się spokojnie ugotować, i ma się chwilę na odsapnięcie. ;) Nie jestem święta w tym względzie - też włączam Antkowi bajki. To prawda, że nie mamy TV, za to mamy dwa laptopy z dostępem do neta, a tam już tylko czyha na nas Jutub. :P
Zaczęłam puszczać Antkowi bajki jak miał coś ponad rok. Najpierw jakieś pioseneczki z Tubisia, potem krótkie bajeczki typu "Świnka Peppa". Byłam zresztą zauroczona Peppą i wydawała mi się ona bardzo fajną bajką dla dziecka: zero przemocy, fajnie pokazane relacje w rodzinie.
Ale...
Bajki to jednak ZUO! :P Bo oprócz treści fajnych przekazują też sporo g..wna, stereotypów i umacniają w dzieciach złe nawyki, zamiast promować dobre.
Czego nie lubię w Śwince Peppie?
1. W co drugim odcinku wszyscy jedzą ciastka. Mama co chwila wyciąga jest spod ziemi i daje dzieciom. Albo idą do babci, a ona ma zawsze tort czekoladowy na podorędziu. Ciastka rządzą! W ogóle w bajce jest mało sytuacji jedzeniowych typu śniadanie czy obiad, ale ciastka są zawsze... Czasem też są lody. Morał z bajki płynie taki, że dzieci żyją głównie słodyczami, inne pokarmy są im zbędne.
2. Z rzeczy do jedzenia występuje głównie spagetti oraz płatki z mlekiem na śniadanie (chyba 2 odcinki na 60, które posiadamy). Warzyw ani owoców nie uświadczysz. Moje dziecko ma odtąd fazę na makarony, no bo przecież skoro świnki jedzą...
3. Jak się już pojawia jedzenie warzyw (RAZ!), to oczywiście kontekst jest taki, że George ich nie lubi, a cała rodzina stara się go namówić, żeby je zjadł, więc on w końcu płacze (też bym się wkurzyła, gdyby ktoś na siłę starał się mi wepchnąć coś, czego nie lubię, pomimo, iż wcześniej już mówiłam, że tego nie chcę). A na końcu dziadek wpada na super-pomysł i robi dla wnuka postać dinozaura (ulubiony stwór George'a) z warzyw na talerzu, które oczywiście wnuczek zjada skuszony takim podstępem, i w nagrodę dają mu... ciasto! :/ Moje dziecko po tym odcinku odmawia jedzenia warzyw, choć wcześniej jadł je z ochotą... :/
4. Ojciec w rodzinie pokazany jest jako życiowa oferma, obżartuch i leń. Jeśli już się za coś bierze, to zazwyczaj to zepsuje/wywróci się/rozwali pół ściany itp. Wcześnie się oczywiście sporo nagada, jak to on jest "ekspertem od tych spraw". Ulubione czynności taty to jedzenie ciastek i spanie. I głośnie chrapanie. Z opresji ratuje go zazwyczaj mama, czyli jego żona, czasem też dzieci. Ja nie wiem, czy to jest taki super pomysł pokazywać w ten sposób tatusia dzieciom. Dla odmiany mama pokazana jest jako osoba niemal bez wad: pracuje w domu, gotuje, piecze tony ciastek, bawi się z dziećmi, wszystko z uśmiechem i pieśnią na ustach. Jak się wybrudzą błotem od stóp do głów, to też uśmiech i super. Mama świnka nigdy nie jest zmęczona (w przeciwieństwie do taty), zawsze ma na wszystko czas i zazwyczaj mądrzejsze pomysły od taty świnki.
5. No i te subtelne stereotypy płciowe: Peppa jest OCZYWIŚCIE na różowo, jej głównym marzeniem jest być królewną-wróżką i machać różdżką (i przeglądać się w lustrze), a George jest na niebiesko i bawi się dinozaurem (w sumie to nawet lepiej, że nie samochodzikiem, bo tu bym już nie zdzierżyła). Dobrze, że chociaż rodzice noszą inne kolory...
Jest też sporo fajnych rzeczy, jak sposób zwracania się do siebie całej rodziny, sporo szacunku dla dziecięcych pomysłów, zaangażowani w zabawę rodzice itd. Tylko po co ta cała reszta???