środa, 20 marca 2013

Życie

   Zarobiona jestem, nie mam czasu na bloga. Na nic w sumie nie mam ostatnio czasu. Ala ząbkuje, spać mi nie daje przez to, bo się wybudza co i rusz, a za dnia ciągle coś i tak w kółko. Padam już na pysk, ale nie mogę polec całkowicie, bo chwilowo jestem tylko ja i dzieci, mąż się relaksuje w Brazylii... :/
  Z wieści ogólnych: Ala zaczęła wcinać jedzonko inne niż mamine mleko. :) Za nami już brokuł, marchewka i kukurydziane chrupki. :) W planach na najbliższy tydzień albo dwa: jabłuszko, ryż (wafle ryżowe?), mięsko z indyka/kurczaka. A potem to już poleeeeci... ;) Pierwsza sesja z brokułem w paszczy wypadła nader udanie, kto widział zdjęcia, ten pewnie potwierdzi. :) Uwielbiam bobasy jedzące łapkami. :D
   Skończyłam antkowe cycowanie. Definitywnie. Fakt, że nie było tego dużo, bo tylko jedno karmienie do snu, ale i tak zaczęło mi to już uwierać, tak mentalnie. I któregoś dnia, po jakimś takim ciężkim wieczorze, gdzie Antek nie chciał spać, a chciał cycka, sprawa się przeciągała, skończyło się nerwowo - postanowiłam, że KONIEC. 2 lata i 7 miesięcy to jest i tak niesamowity wynik jak na mnie i na niego. I wystarczy.
   Trochę się bałam, jak to będzie teraz z zasypianiem, czy jakieś histerie nas czekają i wycie wieczorne, ale nie. Antoś się przytula, kokosi troszkę, szuka sobie wygodnej pozycji i po prostu zasypia. Aż w szoku jestem, że tak się da. ;) No ale teraz dla odmiany Ala ząbkuje i cycka bez przerwy niemal, więc tak czy siak jestem przywiązana do dziecka cyckiem. ;)
   Alutka staje już na prostych rękach i kolankach, huśta się przód-tył i wyraźnie zmierza do raczkowania. Na razie pełznie do tyłu, powoli podkurcza nóżki i kombinuje, jak tu usiąść. Posadzona przeze mnie - nie siedzi w ogóle jeszcze. Antek w jej wieku to już dawno sam siedział. Niesamowite są te różnice indywidualne, chyba nigdy nie przestanę się im dziwić...
   Mąż uciekł na 2 tygodnie za ocean. Fajnie mu. Też bym sobie uciekła i się wyspała. ;) Póki co ogarniam ząbkujące niemowlę, rozbrykanego 2,5 latka, a to wszystko przy permanentnym niewyspaniu i beznadziejnej, irlandzkiej pogodzie. Jak nie oszaleję do przyszłej środy to będzie cud, bo wtedy moja siostra przylatuje i będę mieć jakieś towarzystwo i wsparcie. A na razie sama tu siedzę.
   A jak Adam wróci w końcu po Wielkiej Nocy do domu, to niewykluczone, że w progu natknie się na raczkującego chrabąszcza. :D

poniedziałek, 4 marca 2013

Sen i Zen

   Wyspać się. Chciałabym bardzo. Jest to nawet możliwe, o ile położę się spać razem z dziećmi, czyli najpóźniej w okolicach 20:30.
   Gdzie w takim układzie czas na tzw. pożycie małżeńskie? Bo u mnie ostatnio brak.

   A jednak mój mąż znajduje dla mnie odskocznie od rutyny codzienności. Dziś zabrał dzieci, a mnie wysłał na 2,5h na warsztaty dotyczące robienia mydła. :) Zrobiłam sobie do domu 3 różne mydełka, mam notatki co i jak. :) Jak mnie wena najdzie, to sobie zacznę w domu robić, dla rodziny, dla znajomych... Ot, taka terapia zajęciowa i to z wymiernymi korzyściami. :)
   Po takich warsztatach, gdzie znów mogłam być po prostu Dorosłą Sobą, a nie Mamą, czuję spokój i błogość. Chwilo, trwaj.