Pierwszy i, mam nadzieję, ostatni atak lekkiej paniki za mną. Przekonałam się, jakie ważne są mimo wszystko wszelkie rutyny dnia codziennego z bobasiątkiem w roli głównej. Ale do rzeczy...
... poszliśmy spać z moim mężem. Buzi-buzi, tuli-tuli i dobranoc. Adam zasypia w 5 sekund, ja nie mam tak łatwo: muszę się pięć razy poprzekręcać. Bo albo noga mi cierpnie, albo biodro boli, albo brzuch ciągnie itd. Zresztą nawet bez ciąży kręciłam się wieczorami w łóżku, szukając najlepszej pozycji do spania. :P I tak leżę i czuję, że mi czegoś brak. Antoszek się nie rusza w brzuszku! A zawsze, powtarzam ZAWSZE, wieczorem wyczyniał jeszcze swoje harce. I tak mnie do tego wieczornego rytuału przyzwyczaił, że zaczęłam się niepokoić. No bo dlaczego on się nie rusza? Śpi? A może zawinął się w pępowinę i się tam poddusza czy co?? (na moje nieszczęście, Adam rano coś-tam gadał właśnie o tym, czy on może się tą pępowiną owinąć i widocznie mi zostało to w pamięci). Poleżałam tak parę minut, przekręciłam się na drugi bok, na trzeci, na wznak - nic. Zrobiło mi się naprawdę niefajnie na sercu, aż wstałam. Adam też od razu się przebudził z pytaniem, o co chodzi. "Bobas się nie rusza. A zawsze się ruszał. I ja się denerwuję." - mówię. I przez następne kilka minut usilnie staraliśmy się obudzić bobasa, pukaliśmy w brzuch, Adam do niego mówił, ja też. No pełen zestaw. Skończyło się na tym, że przekąsiłam dwie czekoladki na noc, bo po jedzonku on też zwykle brykał. Nic, nic... czekamy, pukamy, ja już nie na żarty wystraszona. Już się zastanawiam, czy jechać do szpitala i czy to nie jest przesada... ale jeśli coś... a jeśli nic i tylko bez sensu tam pojadę... i czekamy...
Po jakichś 10 minutach coś się lekko zakręciło w brzuszku. Ale słabo. ZA SŁABO. Nie przekonuje mnie to, czekam dalej. Znów coś lekko zabulgotało. Potem drugi raz. Potem trochę mocniej. Uffff... Dopiero po długich minutach tulenia się do Adama i silniejszych kopniaczkach Antosia mogłam zasnąć. Bo wszystko ok, po prostu mały spał o takiej nietypowej dla siebie porze. I nas tym wystraszył, skubany. Widocznie wieczorny koncert nad Maltą, na który sobie poczłapaliśmy, go wymęczył hałasem i tyle. Ale jednak ten lęk... brzuchy ciężarnych powinny stawać się na życzenie przezroczyste, żeby można było zobaczyć, co tam z dzieckiem. A w ogóle to ja już chcę poród.
Nasza Dominiczka jednego dnia buszuje, a drugiego cisza aż makiem zasiał. Też się czasem denerwuję tą ciszą. Powinny być przezroczyste brzuchy zgadzam się w 100%:))
OdpowiedzUsuńUff, to cieszę się, że alarm fałszywy.
OdpowiedzUsuńWidać Antek chciał tylko żartem powiedzieć przyszłej mamie, że ruchów nie będzie, bo koncert za głośny. Kawał jak widać udaje się świetnie;)
... pomyślał Antek i napił się wód płodowych, dzięki czemu znów ma czkawkę. :P
OdpowiedzUsuń~kaczuszka, 2010-07-26 14:23
Zaraz czkawkę - pewnie się podśmiechuje z mamy;P
OdpowiedzUsuńJagodzianka raz buszuje raz siedzi cicho wiec sie nie martw widocznie to tak jest :P
OdpowiedzUsuńJa tez chce porod ale znalac Moje szczescie to przenosze ta ciaze
Pozdrawiam
Mama-Jagodzianki
No widzisz - nasz bobas ma pewne stałe pory, kiedy ZAWSZE się rusza. Jeszcze mu się nie zdarzało odbiec od normy, dlatego się wystraszyłam.
OdpowiedzUsuń~kaczuszka, 2010-07-26 16:53
Nas tez mala przestraszyla...
OdpowiedzUsuńJa będąc w ciaży mowiłam, że każda cieżarna powinna dostawać mini zestawik do słuchania bicia serduszka. Byłoby dużo mniej stresów!!
OdpowiedzUsuńDobrze, że Antoś dał znać o sobie.
życzę, żeby Antos jak najmniej milczał, i żeby mamusi dawał znaki jak powinnien. ;) heheh, no ale dziecko i spać musi. ;] u mnie jak na razie, brak notek, bo i internetu nie mam- z telefonu pisze ;) także, kochana jakbyś mogła dać znać dziewczynom, dlaczego mnie tak nie ma, bo wyrzuty sumienia mam. A tylko Twój adres pamiętam.
OdpowiedzUsuńPozdrowienia gorące, od Klary i synka ;* byłam na badaniach i iskierka w brzuszku okazała się chłopcem, i dał znać mamusi że jest pod sercem ;)
No to ładnie Antoś wystraszył rodziców. Ale ja też tak mam, gdy się Dawid nie rusza wieczorem to panikuję, że coś może być nie tak. Ach te dzieciaczki takie małe, a takiego stracha robią rodzicom.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Agnieszka
Widzę, że nie jestem sama. Też mam lęki. Zwłaszcza jak sie budzę rano to czekam z niepewnością na pierwszy ruch małego. I choć trwa to zazwyczaj chwilę- takie czekanie- dla mnie to cała wieczność- i zdąże sie już zestresować.
OdpowiedzUsuńPozdarwiam
Katarina
www.pierwszaciaza.blog.onet.pl
Blance też się zdarzało zmieniać pory kopania:) i też nie raz mnie wystraszyła, bo potrafiła przez kilka dni mało co kopać, a potem jak dawała czadu to aż mnie brzuch od środka bolał ;)
OdpowiedzUsuńJuż bliziutko! Dacie radę ;)
Trzymamy kciuki!
Pozdrawiamy!
A.& B.
http://moj-maly-cud.blog.onet.pl/
ale Wasze maleństwo was wystraszyło... ale co by sie stało w brzusiu mamusi... spokojnie czasami maluszki śpia w nietypowym czasie.
OdpowiedzUsuńHihi bylam juz na Twoim blogu kilka razy, ale dopiero teraz zdecydowalam sie do Ciebie napisac..
OdpowiedzUsuńbardzo dobrze Cie rozumiem.. ze juz nie umiesz sie doczekac porodu i spotkania z synusiem. mialam zupelnie tak samo :))
minie to zobaczysz :)) jeszcze z 2-3tygodnie i bedziecie razem :)) tak mi sie wydaje..
mnie tez Kingusia robiła takie psoty :)
pozdrawiam ;*
aanulaa
http://nasze-cudo.blog.onet.pl
ja też pewnie bym spanikowała... mam nadzieje że mi się to nie przydarzy. bo ja jestem w gorącej wodzie kąpana.. heh i pewnie postawiłabym na nogi cały szpital... zapraszam do nas. www.moja--ciaza.blog.onet.pl inga z babelkiem
OdpowiedzUsuńU mnie też różnie to bywało... Z tym, że ona to często tak wojowała jakby chciała przez ten brzuch wyjść, więc jak był spokoj to było troszke dziwne. Ale teraz jest strasznie, ale to strasznie ruchliwa. Czasami to przebiera nóżkami jakby biegła. Śmiesznie to wygląda :)
OdpowiedzUsuńA co do porodu to już niedługo :) Też tak czekałam, a teraz nawet nie pamiętam jak to było z tym brzuchem. Tak sie patrze i sie zastanawiam jaki był. Gdyby nie zdjecia to bym nie uwierzyła, że taki duzy brzuch jeszcze niedawno nosiłam :)
Pozdrawiam
linka
Dziekujemy za odwiedziny. No to niezle Was Antos wystraszyl. Wyobrazam sobie jak sie wystraszyliscie. Juz niedlugo bedziecie razem :) pozdrawiamy!
OdpowiedzUsuńjeju ja ostatnio miałam to samo, ale jest ok. No to zostały 3tygodnie :)
OdpowiedzUsuń