piątek, 30 kwietnia 2010

Całując brzuszek

Minęło sporo czasu, odkąd ostatnio miałam czas i ochotę pisać na blogu. Od momentu, gdy wiosna zagościła na świecie, szkoda mi czasu, by opisywać każdy mały zachwyt nad życiem - wolę po prostu się cieszyć: sadzę kwiatki na balkonie, wyszywam, czytam, sporo spaceruję albo pływam.
   Miałam teraz wspaniałe 3 tygodnie, spędzone z moim kochanym mężem.Dziś nagle okazało się, że już się skończyły i straszliwie trudno w to uwierzyć. Słodkie trzy tygodnie zasypiania i budzenia się tuż przy nim, gdy budził mnie podwójnym buziaczkiem: jeden w usta dla mnie i drugi w brzuszek dla bobasa na dzień dobry. Trzy pełne tygodnie życia jak prawdziwa rodzina, ze swoim kotem, autem rodzinnym i wycieczkami na grilla. Trzy tygodnie nadrabiania zaległości romansowych między nami, czyli - seks w ciąży jest super. :) Ale w każdym momencie obecna była u nas obojga myśl, że jest nas już troje. Codziennie Adam dopytywał się o to, czy dzidzia dziś kopała, tulił się do brzucha słuchając odgłosów z wnętrza. Rozczula mnie myśl, że on też kocha małego lokatora mojego brzucha tak jak i ja. Że cieszy go każdy kopniak, który poczuje. Że myśl o bobasie jest u niego stale obecna, i jest to myśl radosna, pełna oczekiwania. Dla mnie jako dla przyszłej matki nie ma chyba nic piękniejszego niż to poczucie miłości płynącej od Adama do Antosia, choć nadal bobas jest tylko dzieckiem wirtualnym. :P
   Byliśmy parę dni temu na fotce (czytaj: USG), pooglądać trochę tego naszego szkraba. Dla Adama to pierwszy raz, gdy mógł na "dużym ekranie" obejrzeć sobie żyjące maleńkie dziecko wewnątrz mnie. Pani doktor chyba spodziewała się szybszego przyswajania informacji płynących z USG przez mojego kochanego, niż faktycznie było to możliwe. "O, tu są usteczka - widzi pan?" - dopytywała przy każdej części ciała dziecka, a Adam potakiwał, że widzi, choć widać było po jego minie, że raczej widzi tylko dużo różnych odcieni szarości na ekranie i tyle. :P Ale szczerze - ja też. :P Dopiero, gdy pojawiło się piękne serducho, gdy nam młody zapozował en face "do kamery" - wtedy NAPRAWDĘ to widziałam. W reszcie przypadków wierzymy na słowo naszej pani doktor, która zapewnia, że dzidziuś jest w jak najlepszym porządku. I że waży już ok. 670g. A było to we wtorek.
   Na dworze już prawie lato. Ja ponoć przybrałam na wadze ok. 8kg, ale jakoś nie widać tego "w ciele", tylko wystający brzuch. Nie wyglądam może jak top modelka, ale czuję się nadal piękna i seksowna. Moje letnie koszulki i tuniczki świetnie sprawdzają się jako ubrania ciążowe, a w oczach męża widzę ciągły zachwyt. Mam nadzieję, że tak zostanie do samego końca. To poczucie spokojnego szczęścia.

czwartek, 8 kwietnia 2010

A ja rosnę i rosnę...

Pamiętacie tą kurtkę wiosenną, co mi się nie chciała zapiąć na biuście, ale na brzuszku dawała radę? Cóż - już nie daje rady. W ciągu dwóch tygodni lokator mojego brzucha wystrzelił jak z procy i rośnie w zastraszającym tempie. A ja się powiększam. W końcu postanowiłam też zakupić sobie biustonosz w nowym rozmiarze: wyszło 75D (szok!), a powiem, że jakby miseczka było nieco większa (DD, E?), to też nie byłoby źle. Ale pani w sklepie takich nie miała.

   Moja waga podała stan na po-świętach: 68,2kg. Czyli od początku ciąży niecałe 6kg póki co. Dobra nasza. Idziemy razem z bobasem zgodnie ze wszystkimi tabelkami i wykresami podręcznikowymi. Aż nudno. :P Młody coraz silniej daje znać o sobie, jednej nocy nie mogłam zasnąć przez godzinę, bo mi pukało i bulgotało. ;) Ale się cieszę, bo to znaczy, że dzidziuś żyje i ma się dobrze. W okresie około świątecznym fundowałam sobie i całej rodzinie długie, dwu- lub trzygodzinne spacery: na działkę, do lasu, do Starego Książa, na Zamek Książ... Dziecko od początku przyzwyczajone jest do długich wędrówek: w życiu embrionalnym był już ze mną i Adamem na Śnieżnych Kotłach, jezioro Malta obeszłam chyba z 5 razy dookoła, teraz góry Wałbrzyskie... Jeśli nie wyrośnie mi Włóczykij to może grotołaz albo inny piechur. :) I fajnie.

   Muszę się pozachwycać drugim trymestrem. Naprawdę. Cudownie jest! Energia mnie rozpiera, mam ochotę na 3 remonty i obóz wędrowny w Tatrach. :P Na dodatek pięknie się moja ciąża zgrała z porami roku, bo właśnie wiosna rozgościła się na dobre: jest ciepło, słonecznie, w miarę sucho, więc jest sens długich spacerów i zachwytów ogólnych nad światem. Posiałam kwiatki w doniczkach, sprzątnęłam balkon. Jak przyleci mój małżonek, będziemy go malować. Cudownie jest, powietrze jest...

czwartek, 1 kwietnia 2010

Kopniaczki

Moje maleństwo rozpycha się w brzuszku w najlepsze od paru tygodni. Wystarczy, że usiądę na dłuższą chwilę, położę się spać albo po prostu zjem coś dobrego i odczekam moment - bobas natychmiast rozpoczyna swoje harce. ;) Jest to cudowne uczucie malutkich kopnięć od środka, jakiegoś takiego ogólnego bulgotania (obraca się?) i poczucia, że coś tam najwyraźniej żyje i ma się dobrze. :)
    Mój brzuch rośnie. Urósł zdecydowanie przez ostatnie 2 tygodnie i jest teraz najbardziej wystającą częścią mojego ciała (biust uplasował się na miejscu drugim). Jest mi cudownie z poczuciem, że już widać po mnie ciążę i chodzę po ulicach dumna jak paw. Ze zdziwieniem łykam też natarczywe spojrzenia mężczyzn skierowane w stronę mojego brzucha, zwykle mężczyzn w wieku moich rodziców. Zastanawiam się, o czym myślą... czy za ich spojrzeniami kryje się wielkie zdumienie, aprobata czy inne licho. U kobiet jakoś tego nie dostrzegłam, przynajmniej nie na taką skalę: że wzrok najpierw ląduje na brzuchu, a dopiero potem (i chyba głównie ze względu na to, że ja również spoglądam na spoglądającego) na mojej twarzy. Macie coś takiego?
    Czuję większy kontakt z moim domyślnym dzieckiem dzięki jego kopniaczkom. Zgaduję, czy są to radosne kopnięcia czy kopnięcia mające mnie przywołać do porządku. :P Ostatnio w radiu leciała jakaś rockowa piosenka i młody się rozbrykał, pojawia się więc pytanie: jest fanem rocka i tańczy sobie, czy dobija się z niemym krzykiem "Wyłącz tą rąbankę"? :P