czwartek, 14 sierpnia 2014

STO LAT ANTOSZKU!




STO LAT, SYNECZKU!

Na razie 4 latka za nami... Ależ ty duży jesteś już, no, no, no...
I pomyśleć, że kiedyś mi tak dni się dłużyły, nie mogłam doczekać się zmian.
Teraz czas pędzi jak szalony, a ty razem z nim.

Żyj i rośnij zdrowy, silny i pewny siebie.
Odkrywaj nieznane, ucz się siebie i świata.
Ja będę na to patrzeć z uśmiechem, zawsze obok...

KOCHAM CIĘ BARDZO! <3

mama

wtorek, 12 sierpnia 2014

Tak jakoś smutno

   Robin Williams nie żyje.

:(

  To nie w tematyce bloga, ale mi cały dzień jakoś smutno. Nawet nie dlatego, że już go nie ma, ale dlatego, że sam sobie odebrał życie. Smutno mi, że był w takim dołku, że nikt mu nie pomógł, że tak wspaniały człowiek, który potrafił rozśmieszyć jak mało kto, miał w sobie tyle mroku...

   Mam nadzieję, że jest mu teraz lżej, gdziekolwiek poszedł.

   Będzie mi go brakowało.

niedziela, 10 sierpnia 2014

Matka się ukulturalnia

  Poszliśmy dziś z Adamem do teatru na "Riverdance", bo do końca miesiąca grają go w Dublinie. Bilety kosztowały dość sporo, ale kiedy to ja ostatnio byłam GDZIEKOLWIEK??? ;)

  Dzieci odstawiliśmy do znajomej, gdzie bawiły się szczęśliwe 3h, a my myk - w samochód i do centrum. Nawet się wystroiłam z tej okazji niepowtarzalnej, mejkap sobie strzeliłam i ogólnie poczułam się na chwilę kobietą.

   Spektakl cudny, taki klimatyczny, pełen energii, czasem nostalgiczny. Piękna muzyka. Niesamowity solista! I tancerka flamenco! <3

   Teraz przez kolejne parę lat pewnie nigdzie nie pójdę. :P Chociaż w sumie... takie wyjście zrobiło mi smaka na częstsze wypady bez dzieci, tylko z mężem: kino, teatr albo tylko kolacja razem, może spacer po parku... Jejku, jak mi tego potrzeba.

sobota, 9 sierpnia 2014

Miła

Antoś: Mamo, a ty jesteś fajniejsza niż ciocia Marzenka (znajoma, matka koleżanki Antosia).
JA: Naprawdę? A dlaczego?
Antoś: Bo jesteś bardzo miła.

Budujące. Ja, która średnio co drugi dzień wrzeszczy na dzieci. Która wymaga codziennego mycia się, sprzątania i ogólnej ogłady. Ja, która zwykle czuję się średnią matką, co to chciałaby więcej i lepiej, a wychodzi mniej i gorzej.

Jednak jestem miła w oczach mojego syna. :) A on jest bardzo wymagającym sędzią. Po mamusi. :P

niedziela, 20 lipca 2014

Mama do śmieci

   Znacie to uczucie, gdy chcecie dobrze, a wychodzi źle? Albo gdy ktoś ocenia wasze intencje negatywnie, choć chcieliście jak najlepiej?
   Od jakiegoś czasu przerabiam to z moim niespełna czterolatkiem. "Mama jest głupia, nie lubimy mamy, wywalimy ją do śmieci" - to kompilacja dzisiejszych txtów Antka na mój temat do Ali.

   A chciałam tylko, żeby się ubrali i poszlibyśmy do parku się bawić.

   Teraz nic mi się nie chce. Smutno mi.

sobota, 22 lutego 2014

Od zębów do zębów

Dolne czwórki też już wyszły! :)

Wiem, że mnie ostatnio nie ma, że jak już notka to tylko paszczowa, o zębach. Ale zęby w życiu małego dziecka ważna rzecz, chcę to jakoś uwiecznić, mimo wszystko, mimo zalatania, nieogarniania itd.

Bo nie ogarniam ostatnimi czasy, naprawdę. :( Staram się trzymać fason, ale średnio raz w tygodniu łapię doła i wszystko mi opada do samej podłogi. Nie daję rady podołać wszystkiemu. I wiem też, że w sumie nie powinnam wymagać od siebie tego, ale jednak wymagam (pieprzony perfekcjonizm).

Żeby mieć czas dla dzieci na zabawę z nimi, i żeby ta zabawa była szczera, żeby czegoś uczyła, żeby to był dobry czas (jakąś godzinkę dziennie chociaż).

Żeby mieć czas dla siebie: móc zjeść w spokoju śniadanie, umyć zęby, pociągnąć tuszem oczy przed wyjściem do pracy, a wieczorem mieć czas poćwiczyć.

Żeby dom nie zarósł syfem i brudem: myć na bieżąco naczynia (wieczny problem w naszym domu), odkładanie rzeczy na miejsce (przede wszystkim ZABAWEK!), odkurzać choć raz w tygodniu, myć podłogę czasem (jak już sobie kupiliśmy tego płaskiego mopa z Viledy :P).

Żeby towarzysko jakoś się udzielać, mieć znajomych, zapraszać ich i być zapraszaną, żeby nie ugrzęznąć tylko między dziećmi, bo to tak strasznie odmóżdża na dłuższą metę...

Żeby do rodziny dzwonić jakoś w miarę regularnie (babcia tęskni za wnukami), pisać maile do przyjaciół w PL, coby wiedzieli, że jeszcze żyję...

Dużo tego, nie? Nigdy nie udaje się zrealizować wszystkiego,  a są dni, kiedy nie udaje się zrealizować zupełnie nic, bo mój poziom energetyczny spada na dno i mam ochotę tylko siedzieć i gapić się bezmyślnie w facebooka... Może to przesilenie wiosenne? Brak witamin? Deprywacja snu?

Prawda jest taka, że jest nam ciężko samym z Adamem zajmować się dziećmi, domem, pracować i jeszcze coś ponad to robić. Chodzimy oboje zmęczeni, w wiecznym niedoczasie, wiecznie osaczeni naszą dwójką, która CIĄGLE czegoś chce. Nie ma czasu pogadać w spokoju, pobyć. Kradzione chwile sam na sam jak na lekarstwo. Odkładanie na jakieś nieokreślone "potem" planów o trzecim dziecku (chyba byśmy ześwirowali doszczętnie teraz z kolejnym bobasem). Moje ciche marzenia o rozwoju zawodowym. Coraz "głośniejsza" tęsknota za ludźmi, za tańcem, za życiem bez rodziny...

Chyba jakiś kryzys mam zimowy, u progu wiosny.

wtorek, 28 stycznia 2014

Czwórki

Alutce się w końcu jakieś nowe zęby pokazały: dwie górne czwórki! Bosh... W KOŃCU! Szły i szły, i wyjść nie mogły, a młoda przez sen płacze, rzuca się po łóżku i, oczywiście, wisi na piersi pół nocy. Mam nadzieję, że teraz będzie chwila przerwy, zanim nastąpi atak kolejnych czwórek lub trójek...

Pół szczęki za nami.

wtorek, 14 stycznia 2014

Happy birthday 2 me!

   No i stuknął kolejny roczek. Oby ten był radośniejszy, pełen cierpliwości mojej do dzieci. :)

   Jednocześnie Ali stuknęło 16 miesięcy, Antkowi też coś okrągłego, ale jemu to już w miesiącach nie liczę. ;) W każdym razie my wszyscy z 14-ego, wiele pamiętać nie trzeba. ;)

   Za to w ostatnią sobotę wrócił mi okres. O! To chyba też tak z okazji urodzin... ;) Także wracam do życia cyklami... Ale już gdzieś tam z tyłu głowy mi się kołacze: "A może by tak w ciążę szybko znów zajść i znów 2 lata bez tych wątpliwych, krwawych atrakcji?" Ale chyba sobie tego nie zrobię... Trójka dzieci w wieku poniżej 5 lat... Nieeee... Chyba spasuję na razie. ;)

   No to, kochana, dobrego roku. Dbaj o siebie.

piątek, 3 stycznia 2014

Diastasis recti

Witajcie w Nowym Roku. Czy dla was też 2013 był raczej pechowy i trudny? Dla mnie był dość mocno, dlatego wiążę duże nadzieje z tym rokiem. :D

Przede wszystkim: powrót do ćwiczeń. Na razie nie z Ewcią, ale będę regularnie ćwiczyć. Przede wszystkim po to, żeby poprawić pracę mięśni brzucha, odzyskać normalny wygląd i zakończyć raz na zawsze moje problemy z chodzeniem.

Mam bowiem coś, co po łacinie nazywa się ślicznie DIASTASIS RECTI, a jest ni mniej ni więcej jak rozejściem się mięśnia płaskiego brzucha. Wygląda to tak;
Zamiast płaskiego, twardego brzucha mam taką jakby dziurę pomiędzy dwoma płatami mięśnia płaskiego, co skutkuje mega-wzdęciem pod koniec dnia, problemami z postawą i chodzeniem (gdy noszę zbyt dużo, np. moją Dziubellę ciężką) - zaczynam wtedy odczuwać ból w pachwinach, w jednym biodrze (zwykle prawym, ale np. wczoraj przeciążone było lewe), mam problem z chodzeniem na jedną nogę, kuleję. Mięśnie brzucha bowiem są za słabe i nie trzymają ciała tak, jak powinny, cały ciężar "leci" więc w dół, na stawy miednicowe.

Dzięki bardzo fajnemu forum dla fitness-maniaków znalazłam zestaw ćwiczeń, które mają jakoś to naprawić:
 SFD Na razie dwa dni za mną, czuję zmęczenie mięśni brzucha, choć ćwiczenia nie są zbyt trudne. Chyba naprawdę się zapuściłam... :/

Cel na ten rok: wrócić do formy, a nawet ją poprawić. :) Dbać o siebie, o "me time", czyli czas tylko dla mnie, bez dzieci. No i po głowie chodzi mi Tajny Plan, ale jest jeszcze na tyle rozmyty, że na razie o nim nie napiszę jeszcze. Ale kciuki 3mać możecie i tak. :P