poniedziałek, 23 września 2013

Odpoczynek

   Chłopaki polecieli w środę do Polandii, a ja z Alą odpoczywamy, lenimy się, spędzamy miło czas. Dziś było mega-cudnie, bo od rana ciepło i słońce w pełni, normalnie powrót lata nastąpił! 3/4 dnia spędzone na świeżym powietrzu, przekąski zabrane ze sobą, zero pośpiechu, zero obowiązków, relaxik.

   Ja nie wiem, jak to się stało, że czułam się przytłoczona przy pierwszym dziecku. Jedno dziecko do ogarnięcia to jest łatwizna, bułka z masłem. ;) Tylko to oczywiście wiem teraz, z perspektywy matki dwojga...

   Jutro chłopaki wracają. W sumie to fajnie, bo już trochę nudno tu bez nich, jakoś za cicho, nic się nie dzieje. ;) Na szczęście pogoda ma nam dopisać aż do końca tygodnia - będziemy duuuużo wychodzić! :D

sobota, 21 września 2013

Skąd brać motywację?

   Nadal ćwiczę z Ewą, ale jednak nie jest tak, że ćwiczę codziennie, ostatnio raczej co drugi dzień. Jakaś taka przybita chodzę, nic mi się nie chce, najlepiej to bym zalegała przed kompem cały czas w oczekiwaniu na COŚ. Jak mam robić Skalpel, to najpierw godzinę o tym rozmyślam, potem w końcu się zbieram, zaczynam, ale już po 10 minutach mam kryzys i myślę: "A w doopę z tym, wyłączam, to i tak nic nie zmieni". Ale jednak jadę dalej, chociaż jakoś tak bez zapału.

   Motywacji mi brak.

   Jestem zwierzęciem stadnym, choć trudno w to uwierzyć - we wszelkich grupach rówieśniczych zawsze byłam outsiderką, zawsze z boku. Ale uwielbiam czuć się częścią grupy, mieć wspólną zajawkę na coś, nakręca mnie to, że inni są pozytywnie nakręceni. A w tych ćwiczeniach jakaś taka sama jestem... Mąż ma swoją siłkę, zresztą on się nie będzie jarał tym, że ja sobie ćwiczę, on czeka na EFEKTY. :/ Inne moje znajome-mamy się nie garną do ćwiczeń, nawet na zumbę nikt ze mną nie chce chodzić (ale tam to przynajmniej ćwiczy się i tak w grupie, jest jakieś poczucie wspólnoty).

   A może to jesienna deprecha?

   Czy ktoś widział gdzieś moją motywację? Potrzebna od zaraz!

   Dziś mija 4 tydzień z Ewą, do tej pory 12 treningów za mną...

piątek, 20 września 2013

Limo

   Sobotnie popołudnie, zamiast upłynąć na błogim celebrowaniu alutkowego roczku, zakończyło się wrzaskami, kłótnią, płaczem... Moim, Antka... Młody świrował, że on chce dostać tort, tort nie był gotowy, ja próbowałam ogarnąć WSZYSTKO (as always...) z Alą na ręku, Adam zajął się jakimiś swoimi Bardzo Ważnymi Sprawami... No wyszło to wszystko do doopy.
   Żeby okiełznać rozwrzeszczanego trzylatka Adam ubrał siebie i Antka, i zabrał go na dwór. I po 5 minutach z nim wrócił, niosąc go szlochającego, na rękach.
   Antoś skakał i źle skoczył. I wpadł twarzą prosto na drewniany kwietnik przed domem, a konkretnie walnął tuż obok brwi. :/ Miejsce momentalnie napuchło i zaczęło sinieć.

   Mój pierwszy odruch - SZPITAL! Ale Adam obmacał to miejsce (pomimo krzyków okropnych Antolka, że to boli) i powiedział, że nie jest złamane. Ufff... Próby przyłożenia lodu zakończyły się fiaskiem, bo Dziabąg nie dał tego miejsca tknąć palcem. Wył okropnie... Nie chciał się przytulić do mnie (się w sumie nie dziwię, wcześniej nawrzeszczałam na niego zanim wyszli), siedział tam i płakał i krzyczał, a ja nie wiedziałam, jak mu pomóc. W końcu z tego krzyku zrobił się senny i położyliśmy go spać (i Calpol do snu, bo tak go bolało, że nie mógł zasnąć).

   Następnego dnia opuchlizna zaczęła schodzić. Za to pojawiła się mega-śliwa! Cała powieka była fioletowa, wyglądał, jakbyśmy mu oko podbili. Albo jakby ktoś mu robił make-up, ale nie zdążył drugiego oka pomalować. ;) W sumie trochę tak śmiesznie, a trochę strasznie. A w poniedziałek z tym okiem poszedł do przedszkola (choć ja nie chciałam go puścić, tym bardziej, że kasłał i miał katar), nikt na szczęście opieki społecznej do nas JESZCZE nie wezwał. ;)

   Także pierwszy poważny upadek za nami. Obyło się bez złamań. Tylko niech mu już to limo spod oka (a raczej znad oka) zejdzie...

sobota, 14 września 2013

Rok

Rok temu zostałam mamą po raz drugi. Rok temu wróciłam do domu z noworodkiem w foteliku samochodowym. To już rok...

Dziś zniknęła z naszego domu słodka niemowlaczka , pojawiła się za to wszędobylska mała dziewczynka,  nieustraszona, uparta, ciekawska, radosna... Ma 8 zębów i nadal głównie raczkuje (tak jak przypuszczałam nie "podreptała roczku"), ale widzę już, jak wiele rozumie, dostrzegam jej gusta, jej temperament tak inny od antolkowego...

Alutko moja śliczna, obyś zawsze tak dzielnie podbijała świat jak dotąd. Tańcz i śmiej się jak najczęściej. Poznawaj, ucz się, odkrywaj i rośnij silna i zdrowa. Moja Dziubello kochana! :)