piątek, 25 maja 2012

"Cztery osiemnastki..."

   Ta piosenka jest tak beznadziejna, że aż fajna. :P I mi się jakoś skojarzyła teraz, bo Antolkowi przebił się osiemnasty ząbek! :) Czyli dwie piątki już za nami, dwie ciągle w domyśle. Druga piątka wyszła niepostrzeżenie, ten okropny epizod z krwawiącymi dziąsłami, który przerabialiśmy jakiś czas temu, był chyba zapowiedzią obu zębów. A może wszystkich czterech? Hmmm... Muszę uważnie wypatrywać białych punkcików w górnej części małej, kaczątkowej szczęki. :P

A dla tych, co nie wiedzą, o co chodzi z "cztery osiemnastki" - link do tej jakże debilnej piosenki. : http://www.youtube.com/watch?v=GKbTC8Z_EGc&ob=av3e

środa, 23 maja 2012

Scenka rodzajowa z woda w tle

(sorki, pisałam to wczoraj z komórki i mi się nie zamieściło, damn...)

   Antoś idzie się kąpać wieczorem. Ostatnio do kąpieli potrzebna jest lala: lala skacze do wody, można ją oblewać, topić (lala nurkuje :P) itd. Bez lali nie ma kąpieli.
   Ja przygotowuję w międzyczasie rzeczy do spania: pidżamkę, pieluszkę, swoją pidżamę itd. Adam kręci się po mieszkaniu. Antek skacze w łazience, zagląda do wanny, gdzie leży już lala gotowa do wodnych zabaw, więc młody woła na cały dom: "lala, lala" (to znaczy: ja słyszę, że on woła "lala", ale tak naprawdę Antek wymawia coś na kształt "jaja" albo "lialia", takie mięciutkie, bardziej z "jaja" można to porównać niż z tą lalą rzeczoną.
   Mój bystry mąż przemawia do syna:
- Tak, Antosiu, zaraz będziesz myć jaja.

Wyłam ze śmiechu pięć minut i nie mogłam się uspokoić. :D :D :D Dziecko się na mnie dziwnie patrzyło, bo wręcz płakałam ze śmiechu i pewnie to trochę podejrzanie wyglądało, jakbym miała jakiś atak histerii. :P No ale tak szczerze - co to za txt? :P :D:D:D

wtorek, 22 maja 2012

Woda po bobaskowemu

   Ja się po prostu nie wyrabiam z tymi językowymi nowościami - ostatnio pisałam tylko o "be-emach", a zapomniałam zupełnie, że od sporego już czasu, głównym pytaniem mojego dziecka na ABSOLUTNIE wszystko, jest "cio to?". Czasem mam wrażenie, że Antoś pyta o znane sobie już rzeczy po milion razy tylko po to, by usłyszeć jeszcze raz, jak ja to mówię... Może sobie musi wymowę utrwalić czy co, bo jestem pewna, że wie, co to jest: drzewo, listek, kiełki (od jakiegoś czasu permanentnie królują na moim parapecie) itd. ;)
   No i to, co Antolek kocha najbardziej, czyli WODA. Po Jaśniebobasowemu "odział" albo "odał" czy coś na ten kształt. Wiem - "w" jest trudne do wymówienia i na razie tego "w" nie oczekuję, ale skąd mu się to "ł" na końcu wzięło, pojęcia nie mam. Chyba nie jest AŻ tak źle z moją wymową słowa "woda", żeby sobie dziecko dopowiadało tam jakieś dodatkowe głoski? ;)
   Tak więc jest "mam, odał", czyli że coś/ktoś (np. piłka) zrobiło bam do wody. Albo "odał, hopla-hopla", czyli że Antoś chce skakać do wody (najlepsza zabawa na świecie, trenowana każdego wieczoru w ramach kąpieli w wannie). A że za troszkę ponad 3 dni lecimy na zasłużone dla całej naszej trójko-czwórki wakacje do tzw. "ciepłych krajów" (no dobra, na Wyspy Kanaryjskie po prostu, ale tam JEST ciepło, w przeciwieństwie do Dublina), to Antoś już się cieszy, że będzie "Uuuuu odał" (dużo wody), i że do rzeczonej wody będzie robił "hopsia".

sobota, 19 maja 2012

Be-eM

   Kwestia mówienia vs. nie-mówienia mojego syna robi się coraz ciekawsza. Pojawiło się parę nowości, niektóre tak "zaawansowane" jak "hopsa" (wymawiane jak "hopcia, hopta, czy cuś koło tego, trudno oddać to w pisowni), ale też bardzo podstawowe jak "muuu", czyli kolejne dźwiękonaśladowcze cudo oznaczające krowę. :P To chyba kwestia nowej pidżamki z krówką, którą Antoś pokochał do pierwszego wejrzenia. :D

Muuu jest fajne, gdyby nie to, że tak naprawdę to jest "buuu". Co on ma z tym "b" i "m", że je uparcie zamienia? Na piłkę nadal mówi "bam", czyli "mam", bo tu też sobie zamienił b z m, tylko że odwrotnie. :P Czy te głoski są naprawdę AŻ tak podobne do siebie? Hmmm...

I jeszcze jest jakieś "abu", ale to chyba po prostu zabawy dźwiękiem, bo nie udało mi się znaleźć obiektu, który by stał za tym "słowem". Enigma po prostu, jak to "adi". :P No nic, grunt, że są nowości. Wolno, ale się pojawiają.

sobota, 12 maja 2012

Po "połówkowym"

   W piątek miałam USG tzw. połówkowe. W zasadzie chciałam się z niego dowiedzieć tylko dwóch rzeczy, ale dowiedziałam się tylko jednej z nich. :(
  1. Czy dziecko jest zdrowe, czy żyje itd. - bo czasem nie jestem pewna, czy ono tam dalej jest, a jeśli jest, to czy żyje i się rusza, bo bardzo mało czuję ruchów dziecka. Najpierw myślałam, że jeszcze za wcześnie, potem - że jestem mało zainteresowana tą ciążą i po prostu nie koncentruję się na tych ruchach tak, jak to robiłam w ciąży z Antkiem. A potem po prostu zaczęłam się obawiać o dziecko, czy z nim wszystko OK. Okazuje się, ż dziecko jest zdrowe i świetnie się rozwija, ale moje łożysko przytwierdziło się do przedniej ściany macicy zamiast do tylnej i po prostu wytłumia większość ruchów, przez co są mniej odczuwalne. Na szczęście położenie łożyska nie wpłynie na jakość porodu. :)

2. Jakiej płci jest dziecko (z nastawieniem, że fajnie by było, jakby była córeczka tym razem :P) - tego się niestety nie dowiedziałam. W IRL nie przywiązują do takiej informacji zbyt wielkiej wagi, nie robi się tu USG pod kątem sprawdzania płci. Szkoda. :( W związku z tym rozważam wybranie się prywatnie na dodatkowy skan, żeby jednak się tego dowiedzieć. Chociaż imię byśmy już wybrali przynajmniej, bo poza tym to wiele nie zmieni - ciuszki będą po Antku (wielki karton przebranych ubranek już czeka w schowku), podobnie jak kocyki, śpiworki, chusta itd. Nawet przy opcji "będzie dziewczynka" ani mi w głowie lecieć po różowe bodziaki, bo na różowy jestem uczulona (na błękitny dla chłopców zresztą też), a niemowlakom to jest wszystko jedno, w czym leżą. ;)

Fotki wrzucę w zakładkę u góry, jak tylko zrobię im zdjęcie, bo mój aparat umarł śmiercią tragiczną, a komórka to robi AŻ tak oszałamiających zdjęć, niestety.

poniedziałek, 7 maja 2012

Wirus

   Biegunka (ale lekka, ze dwa razy na dobę, ale niemal sama "woda"), bóle brzuszka, brak apetytu, ospałość, jednodniowy maraton gorączki 38 stopni, ogólny brak ochoty na cokolwiek, męczliwość, ciągle "na rączki" i cyś...
   Chyba dopadł Antka jakiś poważniejszy wirus. Mnie też na chwilę dopadł, bo przez 3 dni pobolewał mnie brzuch i miałam lekką biegunkę, ale mnie ominęły gorączki i ogólny nastrój "jest do d...", poza tym u mnie już PO. A z Antolkiem na jak huśtawce od wczoraj. :/
   Lekarz będzie wskazany jak nic. Mam tylko nadzieję, że nam coś mądrego doradzi, a nie tylko skasuje 50 euro z komentarzem "proszę przeczekać".

środa, 2 maja 2012

Tłumacz potrzebny od zaraz! ;)

   Od trzech dni Antek gada coś nowego. Jakieś "adi" czy "adzi", sama nie wiem, co to jest i co oznacza. Bo gada to tak jakoś bez kontekstu. Do tego sporo sobie coś tam mamrocze pod noskiem, ale nie sposób powiedzieć, co i czy to w ogóle po polsku czy nadal po "bobaskowemu".
   Przydałby się tłumacz, najlepiej od zaraz. :P

   No i słownik Antolka powiększył się o "nia" tudzież "nie" (bo głoski "a" i "e" wymawia na razie dość podobnie, trudno odróżnić), używane oczywiście jako zaprzeczenie. Strasznie to śmieszne, to jego małe "nie". Niemniej respektujemy z należytym szacunkiem - co to w końcu za radość uczyć się wyrażać własne zdanie, jeśli nikt się z nim nie liczy, prawda?

A na koniec śliczny cytat, który znalazłam dziś na FB. Po angielsku. Dla tych, co czytać po angielsku nie za bardzo umieją, postaram się to jakoś mądrze przetłumaczyć poniżej:
"Słuchaj uważnie tego, co Twoje dzieci mają Ci do powiedzenia, cokolwiek by to nie było. Jeśli nie będziesz słuchać uważnie o ich małych sprawach, gdy są mali, to nie powiedzą Ci o wielkich (ważnych) sprawach, gdy będą duzi, bo dla nich wszystko to zawsze było wielkie (ważne)"