wtorek, 20 stycznia 2015

Pierwszy kryzys noworoczny

... choć pewnie nie ostatni. :(

   Zeszły tydzień do połowy nawet szło jako tako, ale potem siły mnie kompletnie opuściły i olałam ćwiczenia i wszystko. W niedzielę się w końcu wyspałam, więc cały dzień latałam jak nakręcona, bawiłam się z Potworami, przyszykowałam Antosiowi wszystko do przedszkola, ugotowałam śniadanie na rano i zupę na obiad, żeby mężu też miał czas odpocząć. Wszystko to zeszło mi do 1:00 w nocy, więc rano w poniedziałek wstałam do pracy z lekka otępiała. Wieczorem marzyłam tylko o łóżku i poduszce i nie ćwiczyłam nic a nic. Za to permanentnie obżeram się czekoladą. Chyba tylko po to, by nie zejść na totalną depresję...

... i znów za Polską tęsknię. Za Domem.


   Zima w Irlandii to kanał.

niedziela, 11 stycznia 2015

Noworocznie, dość optymistycznie

   No i się zaczęło... :P

Mowa o postanowieniach noworocznych. Bo zawsze są. Może faktycznie Sylwester to nie jest jakiś wielki przełom, dzień jak każdy, świat nie zaczyna się na nowo kręcić wraz z 1 stycznia, ale umownie jest to jakiś początek, jakaś nowa jakość, czysta karta...

Postanowiłam zaryzykować kilka postanowień. Realnie, bez spinania się, ale też na tyle ambitnie, żeby jednak coś z siebie dać, trochę się z sobą pozmagać. Znalazłam dwie cudowne listy noworocznych postanowień w sieci:

Bardzo mi się spodobała, bo jest na tyle ogólna i abstrakcyjna, że w sumie można pod nią podpiąć rzeczy dowolne, nawet małe. Ale jednak porządkująca, taka trochę filozoficzna. Na pewno będę się starała z niej skorzystać i np. jako pozbycie się złego nawyku = lenistwo. Z tego tytułu zaczęłam ćwiczyć, choć na razie bardzo lajtowo, ale nikt nie powiedział, że mam od razu roczny karnet na siłkę wykupować (tym bardziej, że pewnie na samym kupieniu by się skończyło, bo ja nie lubię siłowni, po prostu...). Uczę się też nowego języka, a zasadzie szlifuję na razie literki od alfabetu tegoż. :P Itd., itd.

Znalazłam też inną, bardziej szczegółową, na zasadzie zdań niedokończonych:
Jest szalenie ogólnikowa. Ale jest na niej dużo podpunktów. Na razie ją sobie wydrukowałam, wypełniłam i leży na biurku, by codziennie przypominać mi o sobie. Częściowo pokrywa się z listą pierwszą, ale lubię ja za to, że mogę ją sobie sama dopisać, spersonalizować. :P

Na razie oczekiwania mam takie, że wytrzymam przynajmniej miesiąc. Kalendarz na styczeń wisi na drzwiach szafy, odhaczam na nim dni, kiedy ćwiczyłam, kiedy się uczyłam, zapisuję swoje plany... Bo czas, qrde, coś zrobić ze sobą, tak po prostu. Zatem działam. Wy też działajcie!

sobota, 10 stycznia 2015

Polska język trudna język

   Dziś notka z cyklu: Ala próbuje mówić po polsku. :P No nie, bez przesady, mówić to ona umie i to bardzo dużo. Niemniej język polski jest trudny, odmiany wyrazów bywają dziwaczne, pełno wyjątków i nieregularności, zatem dzieci kombinują. No i nie wszystkie głoski jeszcze są w Ali zasięgu, zatem:

- "marchewka" to MAŁFEFKA
- hipopotam = HIHOPOTAM
- wytarłam się (w sensie do sucha ręcznikiem po kąpieli) = WYTRZEŁAM SIĘ
- rekinie (w wołaczu) = REKINU

Więcej na razie nie pamiętam, ale będę na bieżąco dokładać, bo ona ma takie czasem dziwne konstrukcje gramatyczne, że aż  żal by było tego nie uwiecznić dla potomności.

A tak ogółem: najlepszego w Nowym Roku. :D