Wyjechaliśmy do naszego rodzinnego miasta, dostęp do neta ograniczony, czas też, więc nie piszę. A dzieje się sporo i tak naprawdę nawet nie wiedziałam, o czym tu dziś w notce napisać, żeby było w jednym temacie. Zwyciężyła chęć rozładowania frustracji własnej.
A wszystko przez rodzinę. Moją głównie.
Co innego, kiedy w odwiedziny do wnuczka, po moim porodzie, przyjeżdża mama z siostrą. Po pierwsze - są na moim terenie, po drugie - noworodek w 8 dobie życia głównie śpi i je i jest mało problematyczny. Można się zachwycać, gugać i zacałowywać dziecko na śmierć: że takie piękne, śliczne, cudowne itp. Po trzecie - siostra przyjmuje wszystko takim, jakim jest i się nie wtrąca, więc lekkie wtrącenia mamy na temat tego, czego potrzebuje moje dziecko, można przemilczeć albo spacyfikować bez większych problemów - w końcu jest nas dwoje (ja i Adam), a mama tylko jedna.
Ale, jak już pisałam, przyjechaliśmy do mojego miasta rodzinnego. I się zaczęło.
Po pierwsze, mieszkamy u babci w centrum, bo ona wymaga opieki, ale rodzice codziennie chcą nas gościć na obiedzie. Kursujemy więc w tę i we w tę, słuchając wymówek, że tak późno jesteśmy (Antek jadł, przecież go nie przyspieszę argumentem, że babcia z obiadem czeka), a od naszej babci, że dlaczego my znów jedziemy i kiedy będziemy z powrotem. U rodziców muszę codziennie wysłuchiwać mądrości na temat tego, co jest najlepsze dla Antka: że za lekko go ubieramy i że trzeba go przykryć drugim kocem (w pokoju, nie na dworze), że wychłodzimy dziecko na śmierć (to mój mądry ojciec), że skoro Antoś płacze, to na pewno chce jeść (choć jadł 20 minut temu, więc jestem pewna, że to nie dlatego), a skoro jadł niedawno, to na pewno ja nie mam pokarmu (choć mam), a skoro mówię, że mam, to na pewno za mało i bobas się nie najada. Że skoro przez godzinę jadł i dalej płacze, to konieczny jest smoczek, bo inaczej dziecko nie zaśnie (właśnie śpi zachustowany na moich piersiach, smoczka nie ma). Że ta chusta wykrzywi mu kręgosłup. I dalej w podobnym tonie. Co sprawiło, że rzygam wizytami u moich rodziców z Antosiem. Mam wrażenie, że nic z tego, co robię dla swojego synka, nie zyskuje ich aprobaty, ciągle mnie pouczają z pozycji wielkich znawców tematu. W końcu odchowali dwoje dzieci, czyż nie? Nikt im tylko nie uświadomił, że zrobili to trochę nieudolnie i że do dziś nie jest między nami dobrze.
Od babci usłyszałam wczoraj za to kolejną rewelację: że dlaczego ja nie myję Antosiowi przy kąpieli języka (sic!), bo inaczej dostanie pleśniawki. O.O Nawet nie wiedziałam, jak to skomentować, więc na wszelki wypadek nie komentowałam za wiele. Ale frustracja narasta, niestety.
Wyjazd do rodziny nie był trafionym w dziesiątkę pomysłem, ale jechać musieliśmy przez wzgląd na babcię, która podupadła na zdrowiu. Siedzimy tu już tydzień i nie wiem, kiedy wrócimy. Marzy mi się cisza moich własnych czterech ścian, w których będę mogła spokojnie zająć się Antoszkiem tak, jak ja chcę, bez komentarzy rzucanych przez ramię. Zastanawiam się, czy walczyć z tymi dobrymi radami, czy wypuszczać drugim uchem, żeby nie było wojen. Ale to taka pasywna postawa. Jak gdzieś ostatnio wyczytałam: mądry zwykle ustępuje głupszemu i dlatego ten świat wygląda tak, jak wygląda. Coś w tym jest. Ale czasem po prostu brak mi słów i brak mi sił, żeby się zmagać z "troskliwymi" poradami.
Hej!
OdpowiedzUsuńTrzymaj się tam i nie dawaj sę frustracji :)
Wrócisz do domku i wszystko wróci do normy :)
Ja mam wstrony rodzinne 400 km więc chyba kontakty nie bedą za częste ...hmmm ....moze to i dobrze :)Bo też bym ....popadała w frustrację :)
Pozdrawiam !
Hehe. :P Ja mam nieco bliżej, bo niecałe 250km, ale to wystarczająco daleko, żeby ograniczyć ilość odwiedzin do minimum. :) Dziś wracamy do siebie - hurrra!
OdpowiedzUsuńkaczuszka, 2010-09-12 12:15
tak najgorsze jest wtrącanie u mnie czasami Mama i siostra też że za chlodno go ubieram a przecież skoro ma ciepłego pajacyka i jest pod podwójna kołderka to mu styknie. Aone że nie że trzeba jeszcze ciepłe ubranko na tego pajacyka... koszmar ja wiem jak mam ubrac Matiego a jesli cos bedzie nie tak to bede sama sobie winna. bo przecież dzidzi tez nie mozna przegrzewac....
OdpowiedzUsuńNo właśnie jakoś nikt nie mówi o przegrzaniu dziecka, zawsze jest za chłodno... A przecież dziecko da znać krzykiem i płaczem, jeśli mu będzie za zimno.
OdpowiedzUsuń~kaczuszka, 2010-09-09 08:57
Oj jak ja dobrze znam te mądre rady... Współczuję Ci, ale niebawem wrócicie do siebie i będziecie w spokoju żyli, a ja mam rodziców kilka bloków dalej, teściów kilka ulic dalej i, już dziś na samą myśl o tym co się będzie działo mam gęsią skórkę!!! Wkurza mnie to, że rodzice, teściowie, dziadkowie myślą, że wszystko wiedzą lepiej. Czy to wiek ich do tego upoważnia? Załamka. Nie wiem jak to będzie, ale na szczęście mój mąż jest bardziej stanowczy niż ja i mam nadzieję nie pozwoli nam wejśc na głowę. :))) Trzymajcie się i nie dajcie się! :)
OdpowiedzUsuńNo to współczuję Ci, kochana. :) Pewnie nie unikniesz podobnych sytuacji, ale im później to się zdarzy, tym lepiej moim zdaniem. My niestety za szybko jak dla mnie wypuściliśmy się w Polskę i do rodziny: oboje ciągle się uczymy, trochę jeszcze improwizujemy i takie porady potrafią nieźle namieszać w głowie. A najlepiej chyba kierować się intuicją. :)
OdpowiedzUsuńkaczuszka, 2010-09-12 12:17
Nie tylko Ty masz takich rodziców... ja również mam podobnie... wszystko wiedzą najlepiej, szczególnie mama, no ale co zrobic.. tez nie lubie jak mowi mi co jest lepsze dla Kingi... To ja jestem jej mamą, ja powinnam uczyc sie na wlasnych błedach i wychowywać swoja corke..
OdpowiedzUsuńTy również :)
pozdrawiam ;*
aanulaa
[w-krainie-codziennosci]
Dokładnie tak, jak piszesz. Moi rodzice się trochę obrazili, że olewam ich rady, ale cóż - muszą to przeżyć. Natomiast ja się już czuję pewniej w roli mamy. :)
OdpowiedzUsuńkaczuszka, 2010-09-12 12:18
heh musi byc ciezko, mam nadzieje ze gdy rodzice mnie odwiedza i niestety tesciowa tez to nie bedzie takiego problemu... pidziwiam Cie, bo sama z dobrymi radami bym nie wytrzymala, no chyba ze ktos mialby akurat racje...
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że to taka cecha gatunkowa dorosłych - mocno generalizując, oczywiście - że MUSZĄ wykazać się radą/poradą/krytyką, a nie mogą przyjąć tego, jak jest, tak po prostu. :) A przecież gdybym potrzebowała rady, to bym sama zapytała, co i jak robić. Natomiast nachalne włażenie ze swoimi pomysłami sprawia, że teraz nawet nie mam ochoty o nic pytać.
OdpowiedzUsuńkaczuszka, 2010-09-12 12:21
Mnie takie rady doprowadzaja do szalu, wiec doskonale Cie rozumiem.
OdpowiedzUsuńJa mam nadzieję, że u nas moi rodzice wykażą zdrowy rozsądek i dadzą nam robić po swojemu nie bez komentarzy. Jak na razie nadal jesteśmy w trakcie przeżywania cudu narodzin, więc się tym nie zamartwiam:))
OdpowiedzUsuńTrzymaj się dzielnie, niebawem wrócisz do domku to będziesz miała spokój.
Pozdrawiam
Boże! Aż sama zaczynam się bać co to będzie u nas jka teściowa i mama zaczną dawać dobre rady hehe. Współczuję Wam - naprawdę.
OdpowiedzUsuńTrzymajcie się mocno
Szczęściara
Och, czytając Twój wpis pomyślałam sobie, że chyba wolę swoją teściową która się w nic nie wtrąca, bo rzadko w ogóle nas odwiedza, a dzwonić nie dzwoni, tylko każe dzwonić mężowi. A teść jak to chłop - zapyta się tylko, czy wszystko ok i czy jesteśmy zdrowi i tyle... Chyba wolę taką ich 'olewkę' niż wysłuchiwanie takich mądrości i mękę o jakiej piszesz..
OdpowiedzUsuńTrzymaj się ciepło i nie daj się złości :) W razie czego bierz głęboki oddech i licz do 10ciu :)
Nowa, wazna notka u mnie na blogu!!! Prosze o pomoc, i umieszczenie apelu na swoim blogu, o pomocy dla Kalinki, ktora ma nowotwor. To Malenstwo ma dopiero 5 mscy... Wiecej informacji u mnie na blogu, i na blogu Kalinki.
OdpowiedzUsuńI własnie sama się tego boję - wtrącania. Dodam, że mieszkam z teściowa, która ma "dwie twarze". Życzę Ci żebys była dzielna:) A te "super porady - ja wiem lepiej" czekaja pewnie każdą mamusię.
OdpowiedzUsuńO zgrozo!
Pozdrawiam i dodaję do czytanych.
www.zyciozmagania.blog.onet.pl
Och, skad ja znam te "dobre rady"... Po spedzeniu w polsce 4 tygodni blisko rodzicow i tesciow dziekuje Bogu ze nie mieszkamyw POlsce tylko w Anglii :D Dobre rady tu na szczescie nie docieraja :P
OdpowiedzUsuńWitaj ! Dawno tutaj nie zaglądałam..
OdpowiedzUsuńDobre rady..nie martw się i nie denerwuj..chociaż jak tu się nie denerwować jak słyszy się takie rzeczy..myć język - pierwsze słyszę , może dlatego ze mam 20 lat i mało widziałam .Nie wiem.. Rodzice są tacy , że ciągle dają "dobre rady" i nic tego nie zmieni . Zawsze będziemy dla nich ich małymi dziećmi :)
Pozdrawiam
PS. Ciekawa jestem jak już Antoszek urósł :)
Wiesz, ja mam 27, a mój mąż prawie 30, a żadne z nas też o tym nie słyszało. :P
OdpowiedzUsuńNajnowszy "update" zdjęciowy wyślę we wtorek albo w środę, bo we wtorek Antolek kończy miesiąc. :)
~kaczuszka, 2010-09-12 12:05
A ja mojej mamie "sprzedałam" to mycie języka i ona mówi, że faktycznie robi się coś takiego, jeśli dziecku właśnie jakieś pleśniawki się pojawią czy coś tam. Czyli - owszem, ale dopiero jak się coś dzieje, a nie profilaktycznie. A przynajmniej kiedyś były takie zalecenia, może teraz się coś innego robi przy takich pleśniawkach.
OdpowiedzUsuńCo do jezyka, to powinno sie to robic w przypadku doroslych - nieladny zapach czesto wlasnie tym jest spowodowany. Ale tez nie za czesto. O myciu jezyka dzieciom jak zyje nie slyszalam. Poczekaj, az sie "plesniawka" pojawi, wtedy bedziesz sie martwic :)
OdpowiedzUsuńNie pozwalaj nikomu wtrącać się w Twoje życie. Ja pozwoliłam swoim rodzicom, żeby im nie sprawiać przykrości i dla świętego spokoju. I bardzo tego żałuję.Teraz pomimo, że mam 50 lat i dorosłe dzieci, w dalszym ciągu mnie pouczają. Zwłaszcza mój ojciec ciągle mnie krytykuje i zarzuca, że źle postępuję z moimi dziećmi, a sam nigdy się swoimi nie zajmował.
OdpowiedzUsuńWejdą Ci na głowę jak nie zaczniesz najpierw stanowczo (może wystarczy), a potem zwyczajnie opryskliwie i wulgarnie przypominać im o tym, że wkraczają niebezpiecznie na Twój teren. Ja już w szpitalu na porodówce i położnictwie zobaczyłam, że to jest sposób, a następnie w domu wśród takich właśnie zachowań wyćwiczyłam stanowcze i szlachetne "nic do mnie nie mów, odp.. się i się k..a do mnie nie zbliżaj" i pomimo powszechnego oburzenia był to jedyny skuteczny sposób na egzekwowanie prawa do własnej godności i swojego zdania.
OdpowiedzUsuńZachowujesz postawę - oni winni ja nie. Po co jeździesz tak często na obiadki - bo u mamy nie kosztują? sama ugotuj i ich zaproś. Po co siedzisz tak długo u babci i nie wiesz kiedy wyjedziesz, jak ci przeszkadzają. Może robisz coś co ich niepokoi? Każdy ci chce pomóż - doceń to. Są natarczywi? Skomentuj żartobliwie ale się nie wściekaj. Wiem z doświadczenia, że dobry żart załatwia wiele trudnych sytuacji. Dziecko będzie potrzebowało dziadków do dobrego rozwoju psychicznego, ale radość zepsujesz swoim humorem jak tak dalej potrwa. Ciesz się że radzą bo to lepiej niż by mieli cie mieć w d..e. Kiedyś ci mogą być potrzebni, a ty nie jesteś alfą i omegą a lekarze (niestety to prawda) i podręczniki nie zastąpią praktyki i trzeźwego spojrzenia.
OdpowiedzUsuńJeśli przeczytasz moją notkę jeszcze raz ZE ZROZUMIENIEM to dowiesz się, że jestem w swoim mieście chwilowo, ze względu na potrzebę zaopiekowania się chorą babcią. Moi rodzice również tu mieszkają, więc codziennie dzwonią i proszą nas do siebie na obiad. Taki lajf.
OdpowiedzUsuń~kaczuszka, 2010-09-12 22:15
nie daj się! wszystkie babcie mają tendencje to przegrzewania dzieci (a później nie wiedzą czemu dziecko płacze- tzn nie, wiedzą- bo jest głodne...:P, tylko skąd tyle otyłości...?). A co do mycia języka, to ja mylam synkowi przez pierwsze 2 miesiące przy pomocy tetry na palcu, zaparzonym rumiankiem rozmieszanym z przegotowaną wodą, nie tyle caly język, co całą buzię od środka. To było zalecenie lekarki, nie wiem czy to akurat to poskutkowało, ale jakoś Dawida pleśniawki ominęły. Teraz przecieram mu paszczę przegotowaną wodą, jako wstęp do mycia zębów.
OdpowiedzUsuńNie przejmuj się jak już " dorośniesz" to sobie odbijesz i też będziesz pouczać synową lub córkę.A nawiasem mówiąc dziś w tv mówili o myciu języka i dziąseł niemowlętom tak, tak.No a o zawijaniu ciasno dzieci i noszeniu w chuście też od niedawna modnie się zrobiło a jeszcze kilkanaście lat temu to by było nie do przyjęcia.
OdpowiedzUsuńNo mam szczerą nadzieję, że nie zrobię tego moim dzieciom i nie będę upierdliwą mamą/babcią.
OdpowiedzUsuńA chusta modna? Jakoś nie zauważyłam tabuna młodych kobiet noszących w chuście. Nadal mimo wszystko jest to coś nowego i dziwnego dla większości Polaków.
~kaczuszka, 2010-09-12 22:13
Witaj!
OdpowiedzUsuńTeż mam podobne problemy z rodzicami i jakoś nie udało mi się znaleźć sposobu, by temu zaradzić, ale wydaje mi się, że mogłabyś wypróbować metodę - "słuchaj, przytakuj ale rób swoje". W każdym razie nie ustępuj! Ja staram się tego nie robić, chociaż ma to swoją cenę. Rozmowy, kłótnie, tłumaczenia, prośby - nie przyniosły efektów, ale jedno wiem - nie dam się stłamsić i podporządkować. A może w kimś poszukaj sprzymierzeńca? Tobie życzę sił i wytrwałości. Pozdrawiam.
Przykro mi alenie rozumiem jedne kwesti.Musialas wrocic ze wzgledu na babcie?a czy ta babcia nie ma dzieci ktore powinny sie nia zajac?Czy aby tylo babcia byla przyczyna twojego przyjazdu i zamieszkania w rodzinnym miescie?
OdpowiedzUsuńCo to w ogóle za pytanie? Babcia to przecież rodzina, więc normalne, że i wnuki się włączają w pomoc w takich przypadkach. Zwłaszcza, że naprawdę nie zawsze są inni, którzy mogą nas w tym wyręczyć. Ot, życie.
OdpowiedzUsuńWlanczaja sie kiedy chodzi o mieszkanie babci albo dziadka.Ot tyle jesli chodzi o pomoc.
OdpowiedzUsuńTo przykre, że masz takie doświadczenia z wnukami. I tyle w temacie.
OdpowiedzUsuńkaczuszka, 2010-09-13 09:49
To czemu mieszkasz z babcia?Dlaczego nie mieszkasz gdzies blisko babci i do niej nie przychodzisz?babcia przepisala juz mieszkanko czy moze oddaje polowe emeryturki?Bo za friko tego nie robisz na 100%
OdpowiedzUsuńJak zwykle: czytaj ze zrozumieniem. Nie MIESZKAM z babcią, przyjechaliśmy do niej z mężem, ponieważ wymagała opieki ze względu na swój stan zdrowia.
OdpowiedzUsuń~kaczuszka, 2010-09-13 11:05
Nie zamieszkałam tam - przyjechaliśmy zająć się niedomagającą babcią, ponieważ ciocia sama nie daje rady: ma pracę do późna i własne obowiązki.
OdpowiedzUsuń~kaczuszka, 2010-09-12 22:03
A JA WAM POWIEM DLACZEGO TAK SIE DZIEJE!
OdpowiedzUsuńBo w Polsce to jest tak:kobiety rodza dzieci i babcie sa automatycznie wciagane w wychowanie i pilnowanie dziecka.No bo fajnie jak jest babcia i mozna sobie gdzies wyskoczyc.Najpierw jest super -mloda matka jest wdzieczna ,ze moze troche ochlonac od malenstwa,a babcia wciaga sie coraz bardziej .Same wciagacie wlasne matki ,oczekujecie od nich pomocy ,a kiedy te przejmuja paleczke we wlasne rece to wam sie nie podoba.DOBRA RADA:wychowywac i zajmowac sie dzieckiem od samego poczatku samemu ..
Zupełnie nie masz racji w moim przypadku - ponieważ moja mama mieszka daleko od nas, zupełnie w niczym się nią nie wyręczam. Jednak wizyta w mieście rodzinnym spowodowała, że widzieliśmy się z rodzicami średnio co drugi dzień i wtedy właśnie pojawiły się "rady", zupełnie zresztą nieproszone.
OdpowiedzUsuń~kaczuszka, 2010-09-12 22:05
Bądź dzielna! Niestety większość z nas ma takich "mądrych" rodziców, a często jeszcz mądrzejszych teściów. Moja matka nawet nie przyjechała do szpitala, żeby zobaczyć wnuczkę, bo jej ponoć nie zaprosiłam, a w drugiej wersji nie pozwoliłam. Zamiast realnej pomocy dostaję stek "pokręconych" rad. Teraz już nauczyłam sobie z tym radzić, ale na początku było poprostu przykro. Moja córa ma 8 lat i nic się nie zmieniło. Straciłam złudzenia, że doczekam się chociaż jednego pozytywnego słowa. Na szczęście mam mój SKARB!!!
OdpowiedzUsuńNo tekst z myciem języka wygrał!! Mistrzostwo świata!! :DDD Mój mąż ma taką babcię. Od pewnego czasu już się nie wtrąca, ale jak dzieci były małe, to makabra była. Jak byliśmy u niej, to oczywiście wiele było nie tak, bo nie po jej myśli, a jak dzieci nie były już malutkimi bobaskami, tylko kawalerami w wieku przedszkolnym, to leciały teksty typu: Nie dawaj mu takiego zimnego picia, trzeba dać mu gorącej herbatki! (to na widok nas pojących dziecko wodą mineralną lub innym napojem w temperaturze pokojowej) A jak jakiś czas temu mąż wziął babcię do nas na 2 tygodnie, żeby sobie odpoczęła od domu i dziadka, a dziadek od niej;)) to mój wówczas sześcioletni Pawełek miał na nią alergię jak przychodziło do jedzenia obiadu. Bo ziemniaczki trzeba dzieciątku podziobać na kawałeczki itp. Dzieciak otwarcie mówił, że on babci nie lubi:D Teraz dość rzadko się widujemy z babcią i dziadkiem, więc awersja do babci minęła. Nawet sami chcą czasem, żebyśmy do niej pojechali.
OdpowiedzUsuńKażde dziecko jest inne i inaczej reaguje na otoczenie, potrzebę jedzenia itd.- ja wychowująć 2 dzieci przeszłam 2 szkoły/mody - książkowej i lekarskiej opieki nad dzićmi - tak więc czasami te rady sa b. ważne bo w mądrych książkach są wiadomości modne w danym okresie i czasami lepiej wysłuchać rodziców i teściów zanim nauczymy się naszego dziecka.
OdpowiedzUsuńCzęsto jest to wielka troska o tę małą istotę - nie należy więc od razu dostawać drgawek tylko zastanowić się, co możemy zastosować, albo nie. Nasi rodzice sami popełniali błędy i nie chcą, by ich dzieci też się myliły.
Jesteś beznadziejna i nie chciałabym mieć takiej córki. Niewdzięczna, z daleka nadęta i pyszna gówniara...kiedyś będzie Ci brakowało rad i dzięki Bogu już nie będziesz miała kogo zapytać.
OdpowiedzUsuńZgadzam się, dobra i mądra rada mamy czy babci jest zawsze w cenie->chociaż często je filtruję i staram się jak najwięcej z tego wyciągnąć dla dobra moich córek. Jednak decyzja należy zawsze do mnie.. Pozdrawiam małego Antosia a mamię życzę mniej irytacji a więcej pokory.
OdpowiedzUsuńJako dwudziestosiedmioletnia gówniara pozdrawiam. Twój komentarz świadczy o Tobie, i to nie najlepiej niestety.
OdpowiedzUsuń~kaczuszka, 2010-09-12 22:08
Ja zawsze w takich sytuacjach mówiłam mamie, że to "JA" wychowuję dziecko, a jeżeli będę potrzebowała rady to na pewno się do niej zwrócę.
OdpowiedzUsuńPrzepraszam ale jak mozna dac dziecku na imie Antoni?Matko swieta! Biedne dziecko...
OdpowiedzUsuńJak można dać sobie ksywę "Zgroza"? :P
OdpowiedzUsuńAntoś na swoje imię nie narzeka, zapewniam.
~kaczuszka, 2010-09-12 22:10
Rozumiem cię bo byłam młodą matką i też mnie wkurzały rady a teraz jestem babcią i chciałabym podzielić sie doświadczeniem,często skutecznym.To ja oduczyłam 3 letnia wnusię od pampersowania i to w tydzień,Ale mojedzieci wolą powielać stare błędy i eksperymentować na żywym organiźmie.Gdybym jeszcze raz miała być młodą matką słuchałabym rad ale wybierałabym te które by mi sie nadawały i sprawdzały,A z większą uwagą odnosiłabym sie do nowinek wychowawczych -amerykańskich -typu "bezstresowe wychowanie"
OdpowiedzUsuńI pamiętaj Antoś stanie się Antonim i zechce mieć swoje zdanie-zobaczyśz jak zaboli gdy brutalnie odrzuci twoją serdeczną radę.
Wracaj do domu,rodzice jeśli mają czas robić obiadki niech zajma się babcią :) Pozdrawiam
To babcia męża, więc moi rodzice nie są z nią spokrewnieni i raczej nie będą się nią zajmować. Choć dobrze by było.
OdpowiedzUsuńCo do rad: gdybym ich potrzebowała, pewnie poszłabym z prośbą o nie do rodziców. Niestety, są to rady nieproszone i nietrafne. A najbardziej przykre jest to, że nie da się im przetłumaczyć, że nie mają racji i że nie potrzebuję tego typu uwag. Grochem o ścianę. Szkoda. Dialog zawsze byłby lepszy.
~kaczuszka, 2010-09-12 22:26