piątek, 21 stycznia 2011

Zima + bobas = dramat

Już ponad miesiąc minął, odkąd zasiedliliśmy całą naszą trójką tzw. "Zieloną Wyspę". Zielona to ona jest chyba na pocztówkach, bo Dublin, w którym obecnie przebywamy, to szarość i brud totalny. Beznadziejne miasto, nigdy go nie lubiłam. Ale mus to mus, w końcu nie jesteśmy tu na zawsze.
   Nie jest dobrze. Przynajmniej w mojej głowie. Czy to kwestia emigracji? A może panującego zimna? Krótkich dni? Jak znam życie, wszystko naraz. Pobudki w kompletnych ciemnościach, bo przecież Antek nie kuma jeszcze, że jak jest ciemno, to mamie się wstać nie chce, choćby była już nawet 8:00. Dni wypełnione monotonnymi czynnościami. Nawet spacery mnie nie ratują, bo zimno jest i wcale wychodzić się nie chce. Antolek ostatnio ma dość leżenia w wózku i po godzinie wycieczki zaczyna się na serio wkurzać, stękać, kwękać, pitulić i miągwić, że to mu już kompetnie nie pasuje. Więc i mi przestały pasować długie wyjścia, bo to żadna radość jest lecież pędem przez miasto z krzyczącym Antkiem w wózku.
   W dodatku nie ma tu za bardzo gdzie iść na spacer z takim maluchem. Najbliższy sensowny park jest godzinę drogi od domu, a - jak już pisałam wyżej - spacer dłuższy niż godzina... no, dajmy na to półtorej, może skończyć się niefajnie. A szkoda, bo zabierałam tam Antolka i karmiliśmy kaczki, gołębie, mewy i łabądki. Antoś był zachwycony wrzeszczącym ptactwem na wyciągnięcie łapki, a ja byłam zachwycona zachwytem Antka: te jego szeroko otwarte ze zdziwienia oczy i paszcza, też otwarta, z której miarowo kapie ślina. :P Na razie więc nic z tego. W zamian "spacery" przerodziły się w zwykłe łażenie na zakupy, od sklepu do sklepu, w centrum miasta, gdzie jest głośno, tłoczno i gdzie Antek męczy się, a my z nim. :/
   Zimno na dworze i brak ciekawych miejsc powoduje, że kisimy się w domu. Gdzie zresztą też nie jest najcieplej, bo takie tutaj niestety mają domy. :/ Nudzę się i ja, i Antoś. Ileż można leżeć na tym kocyku i bawić się grzechotkami czy innymi grającymi/szeleszczącymi zabawkami? Gdzie nowe wyzwania, nowi ludzie? Znajomych tu jak na lekarstwo, a i tak wszyscy ciągle w pracy i spotkać się można tylko wieczorami. A wieczorem Antosia trzeba wykąpać i naciumkać do snu, i koło się zamyka - nie widujemy tu często gości. Z nostalgią myślę o Poznaniu, gdzie niedawno naszym zaprzyjaźnionym sąsiadom urodziła się córeczka i teraz byłoby jak znalazł - wspólne rozmowy o dzieciach, spotkania we czwórkę... a w zasadzie w szóstkę, wliczając szkraby. Ale co? Nie ma nas tam.
   Wiem, że marudzę. No ale muszę i już. Odliczam dni do wiosny - może więcej słońca i cieplejsze dni nastroją nas pozytywnie do świata. Na razie staram się dzielnie trzymać na tej emigracji, ale i tak średnio co drugi dzień łapię "doła", że po co nam to było. Ale wiadomo - pieniądze. Przekleństwo. Więc zaciskam zęby i bawię się z Antkiem po raz enty grzechotkami i grającymi/szeleszczącymi zabawkami, biegnę z nim na zakupy, karmię i tulę. I chcę już wiosnę.

16 komentarzy:

  1. alex255@onet.pl, 2011-01-21 22:1325 lipca 2011 11:32

    Pj masz racje.... przydałaby się już wiosna... U nas tez wraca mróz... spadł śniegp.. robi się slisko i p rzez a cholerna pogode zupelnie nie ma co robic... Tylko siedziec i czekac az zaczna kwiatnac jakies kwiatki...

    OdpowiedzUsuń
  2. ivette, 2011-01-22 05:4625 lipca 2011 11:33

    wszedzie dobrze, gdzie nas nie ma... chcialoby sie powiedziec. poczatki sa teudne na pewno. zycze Ci zeby wszystko sie ulozylo pomyslnie i zebyscie wszyscy byli zdrowi i szczesliwi:)) pozdrawiam cieplutko

    OdpowiedzUsuń
  3. Trudno powiedzieć, czy to początki nasze, bo w Dublinie już mieszkałam dwa lata temu i z ulgą stąd wyjeżdżałam wierząc, że już nigdy więcej... a jednak nie sprawdziło się. :/ Pewnie stąd część tej frustracji.

    Zdrowi jak na razie wszyscy, co jest pocieszające, bo teraz po blogach widzę przetacza się fala przeziębień niemowlęcych.

    Dzięki za życzenia, też mam nadzieję, że jednak wyjdzie na nasze i będzie super. :)

    ~kaczuszka, 2011-01-22 17:15

    OdpowiedzUsuń
  4. ivette, 2011-01-23 03:2125 lipca 2011 11:34

    no to faktycznie nie poczatki:) nie wiedzialam. ale na pocieszenie przypomnij sobie jak kiedys pisalas, ze Poznan Ci wychodzi bokiem:) wiesz co tu sie dzieje po zimie np z drogami - nie ma jak wozka prowadzic, a to dziury a to zwaly brudnego zapomnianego sniegu a Ty sobie tam pewnie wozek prowadzisz po gladkiej powierzchni:)) i zapomnialam dodac, ze ze spacerami mam to samo. max godzine i to w bliskiej odleglosci domu, zeby w razie czego szybko wrocic bo nie mam ochoty sluchac troskliwych sasiadow, dlaczego to moje dziecko tak sie drze:)) pozdrawiam cieplutko:)

    OdpowiedzUsuń
  5. http://www.bloggingskylark.blogspot.com/, 2011-01-22 09:4525 lipca 2011 11:34

    A myślisz, że w Polsce naprawdę jest lepiej? Wszędzie dobrze gdzie nas nie ma. Ja z Młodym też tylko na zakupy, a najczęściej ostatnio i tak siedzimy w domu, bo prawie cały czas choruje. Nudy jak nie wiem co, a niby mam znajomych, bo jestem u siebie. Też się nie składa, każdy zajęty, zabiegany, nawet jak ma dzieci, to każdy ma jakieś tam swoje sprawy. Także naprawdę nie ma większej różnicy między Irlandią a Polską, nie ma co idealizować.

    OdpowiedzUsuń
  6. marysia0408@op.pl, 2011-01-22 12:5625 lipca 2011 11:34

    Hej!
    Trzymaj się tam :)
    Miałam okazję być kiedys dawno dawno temu w Dublinie , mi się nawet podabało -tyle ,że ja wtedy jeszcze nie byłam mama ani nawet żoną -mapa w łapę i dwa tyg łażenia po muzeach z wywalonym jęzorem ( obecny mąż a wtedy chłopak całymi dniami w pracy ) No ale z bobasem to co innego -pogoda delikatnie rzecz ujmując lipna , no i faktycznie centrum ( jak w kazdym dużym mieście ) meczące.Aby do wiosny -my też z Marysia kisimy się w domku -bo ona nawet godzinki na spaczerze nie wytrzyma :)
    Płacze tak ,ze ludzie sie oglądają za nami :(
    Pozdrawiam!
    marysia

    OdpowiedzUsuń
  7. esperanza, 2011-01-22 13:3025 lipca 2011 11:35

    U nas też zimno i większość znajomych w pracy, a w godzinach wieczornych tak jak i u was małą trzeba położyć. Też czekamy wiosny:) A i zapraszam do naszej blogowej akcji przywoływania wiosny, kładziemy wiosenny obrus, stawiamy kolorowe tulipany i przywołujemy:))

    OdpowiedzUsuń
  8. Aga., 2011-01-22 13:4625 lipca 2011 11:35

    nie wiem czy Cię to pocieszy, ale Poznań aktualnie wygląda fatalnie. Topniejący śnieg odsłonił cały brud i zimowy bałagan. Chodniki to istne slalomy psich niespodzianek, trawa w parkach wygląda tak, że aż nie chce się na nią patrzeć, a Plac Wolności - jak by dopiero wczoraj odbył się Sylwester. Mam jednak nadzieję, że etap przejściowy między akcją "zima" a "wiosna" minie szybko i Park Mickiewicza znowu będzie przyciągał fontanną i kwiatami :) Pozdrawiam! :) Aga.

    OdpowiedzUsuń
  9. olguska, 2011-01-22 15:2425 lipca 2011 11:35

    oj tak moje dziecię jak na razie na szczescie czai że jest ciemno i sie spi dzis spal od6 do 8:30 no i reszte nocki wiec moge sie wyspać oby to trwało jaknajdużej och te pieniądze wykoncza człowieka i ta paskudna zima.

    OdpowiedzUsuń
  10. Carina, 2011-01-22 18:5125 lipca 2011 11:36

    Polecam poszukac lokalnej baby&toddler group- organizowane przewaznie przez PHN (public health nurse)-darmowe,raz w tygodniu,trwa okolo dwoch godzin i mozna milo spedzic czas w towarzystwie innych mam i dzieci. Poza tym w Dublinie jest mnostwo miejsc dzieciom przyjaznych.I mnostwo zieleni i to w samym centrum (chocby Iveragh Gardens ukryte za filharmonia).Od biedy zawsze mozesz pojechac do ikei-w sklepie jest cieplo,kawa za 1 euro, ba lunch za jakies 2 sie znajdzie.Miejsce do karmienia jest,pelno przewijakow i maly moze sie pobawic w dziale dzieciecym.13a z centrum (chyba...) podjezdza pod same drzwi...

    OdpowiedzUsuń
  11. Monika, 2011-01-22 21:5525 lipca 2011 11:36

    Hej, rozumiem Cie- tez jestem na emigracji, chociaz w Szkocji. Moj Krzys zaraz bedzie skonczy 2 latka, ale pamietam nasze pierwsze pol roku na tym swiecie. Na jego 5 miesiecy mielismy juz lato (tyle ze szkockie;) ale Krzys w tym czasie tez stracil cierpliwosc do wozkow. Jedyna opcja bylo nosidelko (nie mialam chusty) lub noszenie go na rekach, co przy pchaniu naszej kolumbryny bylo nie lada wyczynem! Mysle, ze niezaleznie od pory roku mloda mama na emigracji zawsze bedzie czula sie samotna- duza w tym tez udzial hormonow i zmeczenia, szczegolnie jak sie karmi piersia.. Ale przechodzi!
    Bardzo polecam Ci poszukanie roznych aktywnosci i innych mam- dzialaja cuda i jestem przekonana, ze Dublin bedzie mial ich sporo. Chodzilam z Krzysiem do grupy mam karmiacych, na zajecia masazu noworodkow, na nauke plywania pod woda, do biblioteki na spiewanie dla maluszkow itp. Poznalam w ten sposob kilka fantastycznych Polek, z ktorymi razniej bylo spacerowac i omawiac ostatnie wydarzenia ze swiata maluszkowego. Po dzien dzisiejszy spotykamy sie regularnie. Moze nawet warto wejsc na jakies polskie forum i tam poszukac innych mlodych mam!
    Dzis, kiedy Krzys jest juz bardzo rozbrykanym brzdacem, pakujemy sie w ciemne zimowe dni do samochodu i odwiedzamy pobliskie soft play areas. Szaleje tam do upadlego.
    Powodzenia!
    Ps Bardzo dobrze czyta sie Twojego bloga! Zaluje czasem, ze przegapilam szanse dokumentacji naszych wspolnych chwil wlasnie w tej formie. Mamy cos na ksztalt foto-bloga, ale nie oddaje tak dobrze nastroju chwili. Jakby co- zapraszamy: http://picasaweb.google.com/monika.bresler?authkey=Gv1sRgCIDd8fyK-_HfQA

    OdpowiedzUsuń
  12. No chętnie przerzuciłabym się z powrotem na chustę, ale dźwiganie Antka już nie należy do takich przyjemności, jak dawniej, bo swoje on waży, niestety. Ale i tak dziś wyprałam swoją chustę, bo wózka mam już dość.

    Na forum dla mam na emigracji już wpadłam, dziś dałam "anons", ale na razie cisza.

    A basen dla maluszka to byłoby coś ekstra, i tak w Polsce mieliśmy chodzić, ale znalazłam na razie tylko jedną szkołę, która ma zajęcia baaardzo daleko od nas i nie opłaca mi się tarabanić w tę i we w tę. :/ Ale będę szukać dalej. :)

    I dzięki wielkie za długaśny komentarz. :) Na picasę będę zerkać w wolnych chwilach. :)

    ~kaczuszka, 2011-01-22 23:10

    OdpowiedzUsuń
  13. Rivulet, 2011-01-23 14:2125 lipca 2011 11:37

    Heh ja jestem w Krakowie i czuję dokładnie to samo... Na spacerze wprawdzie młody już siedzi w spacerówce, ale też stęka i wrzeszczy, że mu w kombinezonie niewygodnie i żeby go wziąć na ręce. Więc wychodzimy rzadko. Miazga, nie mogę się doczekać ciepła... Pozdr

    OdpowiedzUsuń
  14. anka080@op.pl, 2011-01-23 21:3425 lipca 2011 11:38

    Kurcze albo ja przegapilam Twoja notke o emogracji, albo zapomnialo mi sie, bo nie wiedzialam ze siedzicie w Dublinie.. naprawde.. mam tylko nadzieje, ze szybko zarobicie pieniazki jakie chcecie i wrocicie tutaj do Polski ;) bo tu tez zima, ale chociaz na spacerki mozna fajnie wyjsc.. a mogla by sie juz ta zima naprawde skonczyc.. ja odliczam dni do roczku mojej corci, bo wraz z jej urodzinami przyjdzie wiosna... oby :)) bo pamietam jak rok temu gdy ja rodzilam i bylam na sali porodowej to 13 marca padal jeszcze snieg;p i bylo bialo hehe...
    pozdrawiam ;**

    Mama Kini
    [w-krainie-codziennosci]

    OdpowiedzUsuń
  15. matka polka, 2011-01-24 14:3525 lipca 2011 11:38

    Ja tez odliczam dni do wiosny :)

    pozdrawiam matka--polka

    OdpowiedzUsuń
  16. poli_love@buziaczek.pl, 2011-01-25 13:3625 lipca 2011 11:38

    Prawda jest taka ze emigracja nie wywoluje zbyt radosnych instynktow, chyba ze komus jest na prawde super dobrze. My tez nie mamy zadnych znajomych, poza sasiadami, ale oni dzieci nie maja, duzo starsi sa od nas, wiec nie za ciekawie jest . Znajomych ma tylko maz bo wkoncu sie tu urodzil i wychowal, zony kolegow to inna bajka, maja przeciez swoich znajomych i tez siedzimy z Emma w domciu. Taki los wybralismy... na stale

    OdpowiedzUsuń