No i się zaczęło na dobre. Jakoś następnego dnia albo i dwa dni po opublikowaniu mojej ostatniej notki Antoś zaczął naraz raczkować i stawać przy meblach. SZOK! Były takie chwile, że zastanawiałam się, czy on W OGÓLE będzie raczkował, że już o chodzeniu nie wspomnę, a tu proszę! Mówisz i masz, matka! :P
Jest pięknie. Cudnie. Wspaniale. Antoś zasuwający po podłodze na czworakach budzi we mnie jeszcze większe pokłady czułości i zachwytów. Taki mały chrabąszcz: raz-dwa, raz-dwa, raz-dwa - i już jest na drugim końcu maty. I już przy lodówce/stole/kanapie/wózku/moich nogach itd. I zaraz potem zapiera się na rękach o dany przedmiot i staje na swoich nogach, zupełnie sam, i to całkiem już sprawnie i szybko! Jest to wprost niesamowite...
... i przerażające zarazem! Spuścić Antka na 2 sekundy z oczu jest po prostu nie sposób. Pół biedy, jakby sobie raczkował tylko. W to mi graj, uwielbiam patrzeć, jak on się przemieszcza. Ale te wspinaczki! Nosz kurcze, nie sądziłam, że dziecko tak szybko i tak często jest w stanie przywalić sobie w nos/głowę/wywalić się/upaść/spać z czegoś/pośliznąć się itd. w ciągu jednego dnia! Jestem pełna podziwu dla matek, które całe dnie są w domu same z takimi stającymi już małymi szkrabami. Bo ja czasem po prostu nie ogarniam! Muszę być w stałej gotowości bojowej do asekuracji mojego małego alpinisty, który KONIECZNIE musi po raz setny zobaczyć, co jest na stoliku. Albo dosięgnąć magnesu na lodówce, który tak fajnie dynda. :P Albo po prostu wstać przy szufladzie, która jednak ma to do siebie, że potrafi się otworzyć w najmniej odpowiednim momencie i znokautować mojego synka. :/ Więc jestem stale obok, ręce wyciągnięte, oczy skupione, stale blisko... Zrobienie obiadu w tych warunkach zakrawa czasem na mega-wyzwanie. Powinnam chyba nagotować na zapas na dwa tygodnie i tylko codziennie odgrzewać szybko porcję. :P Ale: a) zamrażarkę mamy tu maciupką i się tyle nie pomieści, b) ileż można jedno i to samo jeść? Więc kombinuję: obiorę pół ziemniaka - rzut oka na Antka - obieram drugie pół - drugi rzut oka... aaa! jest już przy stole! Rzucam wszystko, lecę asekurować, trwa to jakiś czas, potem odwracam uwagę od stolika jakąś fajną zabawką (piłka i balonik są na topie!), sadzam Antka na podłodze i lecę obierać drugiego ziemniaka. :P
Najfajniej jest, jak Adam ma wolne, to wtedy tworzymy zmiany przy Antku i w ten sposób mogę nawet iść się wykąpać albo i napisać coś na blogu. :) Czasu jednak brak na pisanie, nie da się ukryć. Życie z Antkiem nas wciągnęło na dobre. :)
Jest pięknie. Cudnie. Wspaniale. Antoś zasuwający po podłodze na czworakach budzi we mnie jeszcze większe pokłady czułości i zachwytów. Taki mały chrabąszcz: raz-dwa, raz-dwa, raz-dwa - i już jest na drugim końcu maty. I już przy lodówce/stole/kanapie/wózku/moich nogach itd. I zaraz potem zapiera się na rękach o dany przedmiot i staje na swoich nogach, zupełnie sam, i to całkiem już sprawnie i szybko! Jest to wprost niesamowite...
... i przerażające zarazem! Spuścić Antka na 2 sekundy z oczu jest po prostu nie sposób. Pół biedy, jakby sobie raczkował tylko. W to mi graj, uwielbiam patrzeć, jak on się przemieszcza. Ale te wspinaczki! Nosz kurcze, nie sądziłam, że dziecko tak szybko i tak często jest w stanie przywalić sobie w nos/głowę/wywalić się/upaść/spać z czegoś/pośliznąć się itd. w ciągu jednego dnia! Jestem pełna podziwu dla matek, które całe dnie są w domu same z takimi stającymi już małymi szkrabami. Bo ja czasem po prostu nie ogarniam! Muszę być w stałej gotowości bojowej do asekuracji mojego małego alpinisty, który KONIECZNIE musi po raz setny zobaczyć, co jest na stoliku. Albo dosięgnąć magnesu na lodówce, który tak fajnie dynda. :P Albo po prostu wstać przy szufladzie, która jednak ma to do siebie, że potrafi się otworzyć w najmniej odpowiednim momencie i znokautować mojego synka. :/ Więc jestem stale obok, ręce wyciągnięte, oczy skupione, stale blisko... Zrobienie obiadu w tych warunkach zakrawa czasem na mega-wyzwanie. Powinnam chyba nagotować na zapas na dwa tygodnie i tylko codziennie odgrzewać szybko porcję. :P Ale: a) zamrażarkę mamy tu maciupką i się tyle nie pomieści, b) ileż można jedno i to samo jeść? Więc kombinuję: obiorę pół ziemniaka - rzut oka na Antka - obieram drugie pół - drugi rzut oka... aaa! jest już przy stole! Rzucam wszystko, lecę asekurować, trwa to jakiś czas, potem odwracam uwagę od stolika jakąś fajną zabawką (piłka i balonik są na topie!), sadzam Antka na podłodze i lecę obierać drugiego ziemniaka. :P
Najfajniej jest, jak Adam ma wolne, to wtedy tworzymy zmiany przy Antku i w ten sposób mogę nawet iść się wykąpać albo i napisać coś na blogu. :) Czasu jednak brak na pisanie, nie da się ukryć. Życie z Antkiem nas wciągnęło na dobre. :)
eee nie masz co podziwiać matek stojących już dzieci hehe;d nie jedna mamusia powie Ci tu, że zobaczysz jak zacznie chodzić, to dopiero będziesz miała "kłopot", a jasię pytam jaki kłopot? Mój synek już nieźle zasuwa na dwóch nóżkach biega po swojemu i powiem Ci że to jest dopiero piękny etap:) raczkowanie to przy tymm pikuś ale rozumiem Twój zachwyt miałam to samo:) ale uwierz mi im dziecko starsze tym bardziej "rozbrajająco słodziutkie" wystarczy że przygotujesz odpowiednio mieszkanie dla takiego malucha a będzie lepiej, zresztą zależy od dziecka jedno "odważnie" dla mnie głupio chce wszystkiego próbować nie wiedząc na co go stać robi wszystko i upada tak jak jest mu wygodniej a inne dzieci tak jak mój maluch od małego upadał "mądrze" tak że sobie krzywdy nie zrobił:) i szczerze? to nie wiem co te matki gadają że jak dziecko zacznie chodzić to "przekichane" mi mój maluch lata po domu po polu nie więzie o w żadnych kojcach czy coś ma tyle swobody że hej i nic mu nie jest a i dobra moja taka rada, jak będzie Antoś starszy to nie leć na każde jego bum:) my od dawna jak się mały wywróci nie reagowaliśmy , no chyba że zaczął płakać bo zabolało;) i teraz wywraca się duuuzo razy bez żadnego halo:) hehe:)
OdpowiedzUsuńfaktycznie, dobra rada, jako, ze nasz patryk juz od pewnego czasu raczkuje, stoi i chodzi przy meblach juz sie nauczylam, ze jak jest upadek bez placzu to idawac, ze sie nic nie stalo- nie reagowac, bo jak sie podleci itd to placz murowany;)
OdpowiedzUsuńmam to samo. radosc i przerazenie... i caly dzien sama z malym. i noce nieprzesapane, o 2 w nocy potrafie sobie zrobic kawe, zeby czuwac bo maly wydaje sie, ze spi a tu nagle siedzi, stoi, idzie.... dzis o 4 juz sie bawilismy godzine a juz o 6 znow krzyk.... wyszlo na zewnatrz 5 zebow i idzie szosty... przerazona jestem... pozdrawiam
OdpowiedzUsuńI wykrakałaś mi kolejne zęby u Antka - ledwo przeczytałam Twój komentarz, a tu mąż do mnie mówi, że jedynki górne idą.. ;D Dwójki zresztą chyba też, przynajmniej prawą już widać pod dziąsłem - czyli lewa zaraz do niej dołączy. 4 zęby naraz? Tego jeszcze u nas nie było.
OdpowiedzUsuń~kaczuszka, 2011-04-11 18:47
Lada dzień Antoś wpadnie na to jak bezpiecznie wracać do pozycji poziomej i nie będzie wymagał CIAAAGŁEJ uwagi - przerobiliśmy to :) No i trzeba pozabezpieczać mieszkanie... Jak wiesz, u nas przybrało to formę blokad ;) [Postaram się w końcu skrobnąć dziś wieczorkiem maila!]
OdpowiedzUsuńMy tu w Dublinie wynajmujemy studio - czyli pokój z kuchnio-przedpokojem, mało miejsca na wszystko, więc Antkowi co chwila kończy się podłoga i zaczyna się wspinać na kolejny mebel. ;) Mówi się trudno - jak wszystko inne przedtem, to również minie, więc pozostaje czekać i być dobrej myśli. :)
OdpowiedzUsuńCzekam na maila.
~kaczuszka, 2011-04-11 18:51
oj tak raczkujące dziecie to wspaniała sprawa no i jak zaczyna chodzi najpierw staje samo bez podparcia a potem zaczyna sam chodzić.
OdpowiedzUsuńhahaha to dopiero początek, ale świetnie sobie poradzisz ;)
OdpowiedzUsuńMi powiedzieli, bym sie nie przejmowała, bo kazda matka ma oczy dookoła głowy, a nawet jak jedno oko przymknie to dziecko da sobie swietnie samo rade i nauczy sie powstawać po upadkach ;))
Trzymam za Was kciuki ;)
a to pedziwiatr, my juz czekamy az Emma ruszy, ale jakos mi sie wydaje ze jeszcze troche to potrwa
OdpowiedzUsuńProszę jakie postępy! Niebawem pewnie rozpocznie chodzenie i dopiero będzie się działo :))))
OdpowiedzUsuńPrzez ostatnie 2 tygodnie Antol zrobił takie postępy w motoryce, że do dziś jeszcze w szoku jestem. A pamiętam, jak na pół roczku marudziłam, że on tak wolno się rozwija i prawie nic jeszcze nie robi. :P Dzieci są niesamowite.
OdpowiedzUsuńChodzenia już nie mogę się doczekać! A na razie Antek powoli przemieszcza się wzdłuż kanapy.
~kaczuszka, 2011-04-11 18:55
Hehe u mnie jest praktycznie to samo! Tydzień temu zaczął mi sam stawać a w piątek pierwsze raczkowanie dopiero :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy
Katarina z Boryskiem
www.pierwszaciaza.blog.onet.pl
Witaj !!
OdpowiedzUsuńTo bardzo dobrze , że tak już zasuwa :) tzn , że dobrze się rozwija i w ogóle wszystko jest wspaniale :) Na pewno trudno go przypilnować , ale tak już jest :)
Trochę tak śmiesznie jak czytam , pół ziemniaka..jeden ziemniak :) heh
Życzę Ci wszystkiego najlepszego , udanej pogody , spacerów..za jakiś czas to już będziesz biegała za synkiem w parku :)
Pozdrawiam ! :)
Dopiero się mały Antoś urodził a tu już raczkuje! Ale ten czas leci. Czytam Cię ukradkiem jeszcze odkąd byłaś w ciąży :) też mieszkam w Dublinie :) Pozdrawiam i jak masz ochotę to wpadnij www.zyciezaby.blog.onet.pl
OdpowiedzUsuńGratuluję wspaniałych postepów :)
OdpowiedzUsuń