wtorek, 28 czerwca 2011

Bobas wysokogórski i gorzkie żale

Poza dojrzewającą gotowością do chodzenia i powolnymi ćwiczeniami samodzielnego stania, Antek staje się dzieckiem wspinającym na wysokości. Zaczęło się od podciągnięcia do okna, opierając nogę o rolkę papierowych ręczników, potem jakaś nieśmiała próba wdrapania się na kanapę, teraz Antek doskonali technikę wchodzenia i schodzenia z takiego małego stoliczka/tacki na nóżkach, przy którym kiedyś bawił się na siedząco. :P
   No i pięknie wchodzi na czworakach po schodach. :) Kacza mama jest baaardzo dumna. :)

   Przez 3 dni nas nie było w domu, bo wybraliśmy się ze znajomymi na wycieczkę. Od totalnej katastrofy uratowało nas zdobycie w końcu ostatniego dnia jednego szczytu i obejrzenie Opactwa w Kilemore, ale po drodze było źle, i coraz gorzej. Pogoda iście irlandzka, czyli wieje i leje, Adama zapędy, żeby obejrzeć absolutnie WSZYSTKO, co tylko można, co zaowocowało siedzeniem non-stop w samochodzie i zabawianiem Antka na dwa miliony sposobów w tymże aucie właśnie. To pierwszy dzień. Drugiego deszcz i mgła wygnała nas z góry, którą zamierzaliśmy zdobyć, potem znów w samochodzie w drodze do Opactwa, potem złapaliśmy gumę, potem nie można jej było naprawić, bo niedziela i wszystkie warsztaty w okolicy zamknięte, potem chłopaki próbowali zmienić koło i przy okazji mój małż zatrzasnął kluczyki od samochodu w bagażniku, z Antkiem śpiącym wewnątrz auta (szok!). Na szczęście drzwi od samochodu otworzył nam pan pracujący na terenie opactwa, bardzo sprawnie operując kawałkiem drutu (Antek przespał całą akcję, ku mojej wielkiej uldze, ale i tak się poryczałam z nerwów). To drugi dzień. Trzeciego natomiast słońce wyszło w końcu, fundując mi udar cieplny na koniec dnia. Za to Antek ostatecznie odmówił siedzenia w samochodzie, spać też nie chciał, więc większość drogi powrotnej z Galway do Dublina przepłakał i przekrzyczał (jakieś 1,5h), a ja bezskutecznie go głaskałam, całowałam i mówiłam do niego, moje serce pękało na coraz więcej maleńkich kawałeczków, do tego ból głowy, głupie komentarze znajomego, który był z nami na tej wycieczce... No dramat po prostu. :( Dzisiejszy dzień odchorowuję, głównie psychicznie, i sobie obiecuję, że moje dziecko nie będzie jechało autem już NIGDY, a przynajmniej nie dłużej niż godzinę dziennie. Ja takiego spazmatycznego płaczu mojego maluszka nie chcę już nigdy oglądać. :( :( :( Żadnych wielodniowych wycieczek objazdowych z bobasem!
   Pewnie nawet nie muszę pisać, że umęczyłam się na tej wycieczce i wróciłam zmęczona bardziej, niż wyjeżdżałam. Żadna przyjemność. :/ Żal mam przez to do całego świata, do głupiej Irlandii o pogodę, i do mojego męża za takie rozplanowanie całej wyprawy, ale nawet mi się gadać nie chce z nim o tym. Czekam, aż czas zrobi swoje i pozwoli mi zapomnieć po prostu o tym całym zdarzeniu, wrócić w tryby codzienności. Teraz już byle do sierpnia.

9 komentarzy:

  1. Katarina, 2011-06-28 23:3431 lipca 2011 03:00

    Ależ nam się te dzieciaki rozchodziły :)

    Pozdarwiam
    Katarina z Boryskiem
    www.pierwszaciaza.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  2. mujer, 2011-06-29 06:4531 lipca 2011 03:01

    My też mamy nauczkę, aby nie zostawiać bobasa samego w aucie :( pojechalismy na zakupy. Wysiedliśmy z samochodu obydwoje. Udaliśmy się do bagaznika po wózek, mąz wyjał wózek i zamknał bagażnik a przy zamknięciu bagażnika zamknęły się automatycznie wszystkie drzwi. Karta do samochodu w reku, ale co z tego jak nie chce drzwi otworzyć. Nie wiemy co sie stalo, jakieś zwarcie czy co? ja w ryk bo bobas w samochodzie, nic nie działa i zupełnie niewiemy co robić :( jedynym pomysłem było wybicie szyby, ale szczęsliwie zamek po kilku(nastu) próbach "puścił". Mała smacznie spala i nawet nie zauwazyła co sie dzialo, a my malo nie padliśmy. Przez własna głupotę. teraz mamy nauczkę i nie zostawiamy jej nawet na minutę. Tak więc wiem co czułaś.

    OdpowiedzUsuń
  3. A to przybijmy sobie piątkę. :P

    Ja to od razu powiedziałam, że jak Antek się obudzi, a my nie otworzymy tego samochodu, to ja po prostu rozwalam szybę i mnie nie obchodzi, że samochód jest wypożyczony itd.

    Ale nie polecam takiego przeżycia żadnemu rodzicowi - własna głupota poraża wtedy ze zdwojoną siłą.

    ~kaczuszka, 2011-06-29 09:46

    OdpowiedzUsuń
  4. ivette, 2011-06-29 07:2731 lipca 2011 03:02

    ojej wyobrazam sobie co czulas... dobrze, ze Antek to przespal. ja tez mam fobie, ze zamkne kluczyki w aucie z dzieckiem i jak go tam wsadzam, to klucze trzymam w zebach. ale ta wizja jest straszna. ja tam w gorach nie umiem odpoczywac. raz kiedys wybralam sie na dlugi weekend ze znajomymi zdobywac polskie gory i przez 5 dni lazilismy od rana do nocy w sniegu, deszczu, sloncu, mgle... przyjechalam ze strasznym dolem. od tej pory wiem, ze dla mnie to jednak plaza i slonce:))
    pozdrawiamy:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja bardzo lubię góry i lubię się "umordować" wchodząc na wysokie szczyty. :) Ale teraz jest też Antek i to jego komfort jest dla mnie priorytetem, nie moje ego i chęć zdobycia czegoś-tam. Więc jak widzę, że dziecko się męczy, ciągle musi siedzieć i nie ma możliwości połazić samemu, pobawić się, poznać terenu, to rośnie we mnie frustracja. To w końcu nie zabawka, którą można przenosić z miejsca w miejsce, ale człowiek, który ma swoje potrzeby.

    Także dla mnie teraz lepszy chyba jest wyjazd stacjonarny. Może być plaża i palmy. :)

    ~kaczuszka, 2011-06-29 09:44

    OdpowiedzUsuń
  6. Rivulet, 2011-06-29 13:1631 lipca 2011 03:02

    O matko chyba bym zeszła jakby mi tak Gabryś utknął w samochodzie... Rozumiem co czułaś. Ale dobrze, że się nic nie stało :) U nas pogoda w weekend też była średnia, zimno i lało, więc z dłuższych zaplanowanych spacerków nici. Nic to, lato jeszcze przed nami :) Mój młody już zrobił samodzielnie pierwsze kroki ha :D Pozdr

    OdpowiedzUsuń
  7. Mama Emmy, 2011-06-29 16:5231 lipca 2011 03:03

    rany piszesz ze na trzy dni jechaliscie az sie ciesze ze nie jedziemy w objazdowke do Polski bo tez bysmy spedzili kilkanascie godzin w aucie... Bym chyba zwariowala jakby tak maz zamknal Emme w aucie przez przypadek, jakby sie nic nie dalo zrobic, to bysmy wybijali szybe, oby to sie nigdy nie zdazylo

    OdpowiedzUsuń
  8. esperanza, 2011-07-01 08:4631 lipca 2011 03:03

    Niezła wyprawa:))) Wiem,że teraz myślisz o tym jak o jakimś koszmarze, ale kiedyś będziecie wspominać to z uśmiechem na ustach. Choć sama bym chyba z nerwów umarła jakby mi się dziecko w samochodzie zatrzasnęło:-/

    OdpowiedzUsuń
  9. olunias0@poczta.onet.pl, 2011-07-02 21:4831 lipca 2011 03:04

    Hej !
    Fajnie , że już Antoś się wspina :) Pewnie fajnie to wygląda jak tak bardzo chce się gdzieś wdrapać :)
    Co do wycieczki to na pewno było straszne przeżycie..dziecko zamknięte w samochodzie..jej...nawet nie chcę o tym myśleć..
    Na pewno na jakieś wyprawy trudniej jest się wybrać z dzieckiem , poza torbą i zabawkami trzeba cierpliwie znosić grymasy :)

    Pozdrawiam ,
    Ola

    OdpowiedzUsuń