środa, 2 listopada 2011

Mama na etacie

   Niesamowite, jak dzieci jednak potrafią różnicować przyzwyczajenia w zależności od sytuacji. Gdy jestem pod tak zwaną "ręką", a Antek jest zmęczony, to aby go uśpić potrzebna jest moja pierś na dobranoc. Koniecznie. Gdy jej nie ma, jest lament i dramat. Wystarczyło jednak, bym poszła do pracy, a Antoś od razu i bez większych problemów nauczył się zasypiać w ciągu dnia na rękach u taty. Żadnych sytuacji wielkiej rozpaczy nie było ani razu - ot, dziecko rozumie na jakimś-tam swoim poziomie, że mama jest nieosiągalna przez pewien czas i musi radzić sobie bez niej. I sobie radzi, ku mojej wielkiej uldze (uffff....).
   W pracy czas leci szybko i nie ma czasu na kontemplację tego, co tam się ewentualnie w domu dzieje, jak długo jeszcze do wyjścia itd. Uwijamy się przez te 4h jak w ukropie i nagle już jest 15:30 i można sobie iść. O 16:00 jestem już w domu. Na dzień dobry Antek rzuca się na... cyca, oczywiście. :P To taka jego wersja okazania tęsknoty i przywiązania, no i pewnie też jakiś głód za mlekiem. Ale śmieszne to trochę, że nie przybiega się przytulić, tylko od razu do piersi chce. Mały ssak. :)
   Niestety idzie zima, jakaś zmiana czasu była parę dni temu i przez to wszystko mam poczucie, że nie ma mnie dla Antka znacznie dłużej niż te 5h. Bo jak już przyjdę o 16:00 i zjem obiad, to na dworze już ciemno. Ani za bardzo na spacer nie ma już jak wyjść ani nic, można tylko w domu siedzieć, a tu zaraz już kąpać się trzeba i spać iść. Mam poczucie, że ledwo wejdę do domu, już jest koniec dnia. Przez to wydaje się, że kompletnie nie spędzam czasu z własnym dzieckiem. W każdym razie jakiegoś takiego konstruktywnego, zabawowego, tylko jestem jakoś obok albo w trakcie czynności około-pielęgnacyjnych: mycie, kąpanie, ubieranie, usypianie.
   Doba powinna być dłuższa przynajmniej o 6h, naprawdę. ;)
  
   W związku ze zmianą czasu i naszym lotem do PL i z powrotem (tak, tak, udało się dotrzeć na kolejne wesele!), Antkowi się poprzestawiały godziny zasypiania i wstawania. Budzi się teraz PRZED 8:00 rano! Dramat. Już się tak przyzwyczaiła do tego, że gdzieś między 8:00 a 8:30 wstajemy, a tu nagle 7:00 i młody robi pobudkę! No co jest, kurcze blade? Do tego dochodzi niewyspanie, więc dziś np. zasnął nagle ni z tego ni z owego o 18:45, zanim w mojej głowie powstała myśl, że chyba czas iść się kąpać. Aż strach się bać, jaką to oznacza godzinę na jutrzejszą pobudkę, brrrr!

7 komentarzy:

  1. 6 godzin to za mało. ja poprosze przynajmniej drugie tyle, a jak się da to najlepiej jakby doba trwała 48 godzin.

    OdpowiedzUsuń
  2. Emmi sie tez poprzestawialo, ale na szczescie tylko na 2 dni i juz znowu pobudki o 8h rano i zasypianie o 20h :)

    super z ta praca, fajnie ze tak wczesnie wracasz do domu i ze Adam moze byc przez ten czas z Antkiem u nas to tylko opiekunka wchodzi w gre

    OdpowiedzUsuń
  3. No i dobrze ze przyzwyczail sie Mlody do Twojej nieobecnosci ;) ciekawe co moja zrobi jak zaczne kiedys prace :) ehh.. najwazniejsze ze wszystko jest ok.. i o ktorej wstal?:)

    jakby co to anka080@op.pl

    OdpowiedzUsuń
  4. O tak doba powinna mieć stanowczo więcej godzin! U nas tez po przestawieniu czasu domowa "rutyna" stanęła na głowie. A niby tylko godzina!

    OdpowiedzUsuń
  5. Myślę sobie, że odkąd pamiętam to doba była dla mnie zbyt krótka...zawsze było jeszcze coś do zrobienia..a tak na prawdę obowiązków wciąż przybywa. Chyba tak już jest, że im więcej mamy na glowie, tym lepiej jesteśmy zorganizowane. Pytanie tylko czy jeśli doba byłaby dwa razy dłuższa to czy przypadkiem nie brałybyśmy na siebie dwa razy więcej obowiązków? Może lepiej żeby było tak, jak jest...

    OdpowiedzUsuń
  6. Kittie - prawda to, oj, prawda. Ale na dzień dzisiejszy optuję za opcją conajmniej 6-godzinnego wydłużenia doby.

    OdpowiedzUsuń