czwartek, 15 grudnia 2011

Przedświąteczne zabawy

   Wierzcie albo nie, ale po naszych straszliwych początkach z rysowaniem (które skończyły się moim krzykiem i zabraniem kredek, bo Antoś chciał zjadać rysiki), twórczość artystyczna rozkwita pod moim dachem! :) Po przeprowadzce zostało nam od groma kartonów i białego papieru pakownego, który teraz wspaniale sprawdza się jako powierzchnia do rysowania. Nie do przecenienia są ogromne gabaryty papieru, przez co podłoga i stół są fachowo ochronione przed zapędami artystycznymi mojego dziecka. ;) Ale próby takowe i tak miały miejsce. W sumie trudno się dziwić - stolik biały, krzesełko białe, aż się chce zamalować te powierzchnie na kolorowo!
   Zamaszyste, kolorowe kreski pokrywają kolejne kartki papieru. Do dyspozycji Antek ma kredki świecowe i ołówkowe, z czego bardziej lubi jednak ołówkowe, ale i tak hitem są PISAKI (moje) i długopisy (moje). Podejrzewam, że chodzi o wyrazistość stawianych kresek. Przy kredkach trzeba jednak docisnąć, żeby uzyskać pożądany efekt, a pisakami piszę się jakby bez wysiłku. Dlatego w planach zakupowych na ten weekend mam właśnie pisaki nietoksyczne, bo te moje nie są zbyt dobre do jedzenia (a degustacja piszących końcówek od kredek zdarza się nadal).
   Proste rozwiązanie problemu ze zjadaniem kredek - zakup temperówki! :P Nic to nie zmieniło w kwestii samego zjadania, ale jak już rysik jest obgryziony, to po prostu zaostrzam od nowa i rysowaniu nie ma końca. Cóż, kiedyś wyrośnie z tego, prawda?
  
   Przez ponad tydzień hitem było przelewanie orzechów włoskich z jednego plastikowego dzbanuszka do drugiego. Naprawdę go ta czynność pochłonęła! Mam nagrany aparatem piękny filmik, jak Antek w skupieniu przelewa orzechy, patrzy, czy wszystkie są już w nowym dzbanuszku, a gdy ostatni orzech wpada tam, Antek wydaje okrzyk szczęścia, stawia dzbanek na stole i biegnie do mnie się przytulić. Piękne, piękne, piękne! Muszę częściej mieć aparat pod ręką, żeby uwieczniać takie fajne chwile. :) Orzechy chwilowo są schowane, za tydzień będzie ich druga odsłona, mam nadzieję, że równie udana jak pierwsza.

   Zabawką miesiąca jest żółwik na kółkach, którego się ciągnie za sznurek. Ot, taka klasyczna, drewniana zabawka do ciągnięcia, która klekocze w trakcie jazdy. Antonio jest nią zachwycony, chodzi z tym żółwiem po całym domu, nawet do łazienki. Potrafi go sobie postawić z powrotem na kółka, gdy żółwik się wywróci, daje go mi do ciągnięcia... no żółwik przebił wszystkie inne zabawki! Teraz jeszcze myślę nad zakupem takiej zabawki do pchania na kijku, tego typu:
   i będzie komplet. :) Co prawda Gwiazdor upatrzył sobie (i zakupił!) już zupełnie inny prezent gwiazdkowy, ale taki pchacz to może być zupełnie bez okazji. :)

   No i posiłkując się blogami o wczesnej edukacji, zrobiłam dla Antolka pojemnik (a raczej - pojemniczek, bo bardzo mały jest) sensoryczny. W pudełku są:
- orzechy włoskie
- szyszki pozłacane
- krótki łańcuch na choinkę ze złotych kuleczek (ulubiony przedmiot Antka z tego pudełka!)
- dwie kokardki
- kolorowe gwiazdki wykonane z papieru
- małe dzwoneczki
- posrebrzana gwiazdka z filcu.

W planach jest jeszcze dokupienie kilku przedmiotów, np. figurek drewnianych/porcelanowych, ale mam problem ze znalezieniem takowych gadżetów w tym mieście. Także najbliższy weekend upłynie nam pod znakiem sporego shoppingu.

   Oprócz tego Antoś z upodobaniem robi "BAAAAAAM" wszystkim, co ma kształt okrągły albo zbliżony do okrągłego (orzechy, szyszki, bombki choinkowe - na szczęście są plastikowe, ha!; no i piłki oczywiście), dużo czytamy (choć znacznie mniej niż np. dwa miesiące temu) i dmuchamy świeczki! Odkąd Antek nauczył się dmuchać, świeczki stały się obiektami wysoce interesującymi, nawet za dnia, gdy wcale się nie świecą. ;) Grunt, że młody jest przygotowany na swoje drugie urodziny i jakby co - zdmuchnie świeczki na torcie. Ale na razie za nami dopiero (aż?) 16 miesięcy. I tylko 1,5 tygodnia do świąt...

1 komentarz:

  1. My mamy taka zabawke do pchania, to na razie Emka trzyma ja w gorze i ja nosi, my edukujemy rowniez naszego malego lobuza, ale troche ionaczej. u nas malowanie skonczylo sie wyzucaniem kredek...

    OdpowiedzUsuń