sobota, 1 września 2012

Czekając na...

   Wczoraj oficjalnie skończyłam pracę i jestem na półrocznym macierzyńskim (który i tak przebiegle planuję sobie przedłużyć PRZYNAJMNIEJ o kolejne 2 miesiące :P). Nie pozostaje mi nic innego, jak czekać. Na skurcze. Na poród. Na Wielką Zmianę Nr 2. Bo już jest wrzesień i moje wrześniątko ma już od mamy pozwolenie na opuszczenie lokum w brzuchu. Kijanka na razie nie jest jednak zainteresowana, dzień w zasadzie minął i nic się nie stało.
   Dalej jestem w ciąży. Ale już mi się nie chce. Czuję znużenie, zmęczenie, bóle miednicy, rwę kulszową i te wszystkie inne cuda ostatniego miesiąca. Chcę porodu. Najlepiej zaraz. Bać się nie boję, bo i nie ma czego, może odczuwam tylko lekki niepokój związany z tym, jak to jest w tym konkretnym kraju i w tym konkretnym szpitalu, który wybrałam na swój poród, bo jednak sytuacja jest zupełnie inna niż za pierwszym razem. Ale sam proces porodu mnie nie przeraża. Nawet ból. Bo minie tak szybko, że już następnego dnia nie będę sobie w stanie przypomnieć, czemu właściwie krzyczałam. ;)
   Ciekawa jestem, jak wygląda Młoda (i czy faktycznie to ONA a nie ON, bo tak na 100% jakoś nie jestem pewna nadal, choć lekarz się zarzekał, ale co oni tam wiedzą :P), czy będzie miała takie fajne, czarne włoski jak brat? Czy będzie duża? Czy przerazi mnie różnica pomiędzy rozmiarem dwulatka a noworodka (już zapomniałam, jak to jest z takim maleństwem...)? Jak to przyjmie Antoś? Czy uda się znaleźć kogoś, kto z nim zostanie na parę godzin, żebyśmy mogli razem z Adamem przeżyć wspólnie ten drugi poród? Czy skurcze zaczną się też w nocy? Ile to będzie trwało? Jaki temperament będzie miała Kijanka? Sądząc po kopniakach, jakie otrzymuję każdego dnia, to raczej silna z niej babka. ;)
   Tyle mam pytań i chciałabym poznać już odpowiedzi.

   Ubranka poprane i poukładane w komodzie, którą specjalnie w tym celu nabył mój Małż w IKEI w ostatni czwartek. Antoś pomagał mi wkładać maciupkie bodziaczki i pajace do szuflad. Wie, że to dla "dzidzi". Wie, że większość z tych ubranek to jego dawne ubranka, gdy był takim maciupkim człowieczkiem. Wie, że mama nie będzie za nim biegać, bo jest zmęczona i jest jej ciężko z dużym brzuchem, w którym "dzidzi" mieszka. Że niedługo "dzidzi" się urodzi. Wie, gdzie jest szpital. Przynajmniej teoretycznie jest przygotowany. Ja już bardziej gotowa nie będę, więc - Kijanko - bądź już tak dobra i skończ inkubację wewnątrz mnie, zacznij przygodę po tej stronie brzucha. Jest o wiele ciekawiej. :P

1 komentarz:

  1. Trzymam kciuki zeby porod przyszedl lada dzien i Kijanka juz byla z Wami!
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń