środa, 28 listopada 2012

Już za parę dni, za dni parę...

   W najbliższy poniedziałek lecimy do PL. My, czyli ja z Dziabągami i moją mamą. Adam zostaje do Wigilii tutaj, bo praca. Wiadomo. Urlop dopiero na same święta dostanie. A że bilety póki co są tanie, to ja i dzieciaki lecimy już.
   I tak mi jakoś... hmm... dziwnie z tą myślą, że mam lecieć z nimi do tej Polski. Toć ja tam nie będę u siebie. Niby to mój dom rodzinny, ale już dawno nie Mój Dom. I tam 3 tygodnie z rodzicami i maluchami sama ja. Potem tydzień całą rodziną, a następnie kolejne 3 tygodnie do wylotu z powrotem.
   Nie wiem, jak to zniosę - fizycznie (noszenie Ali) i psychicznie (dzieci + rodzice do ogarnięcia). Chyba się boję tego wylotu. Jeszcze przez tydzień czy dwa będę się trzymać dzielnie, ale co będzie potem... Jeszcze do świąt jakoś ogarnę się (chyba), ale w styczniu to już jakiś dramat przeczuwam.
   Qrde, obym się myliła.

   Tymczasem mieliśmy pierwsze szczepienie Alutki, które przebiegło szybko, sprawnie i nie pozostawiło po sobie żadnych komplikacji typu gorączka i ogólne marudzenie. I dobrze. Mała spłakała się strasznie w gabinecie przy wkłuciach (dwóch), ale i tak była dzielna i szybko uspokoiła się przy piersi. Kolejne szczepienie dopiero pod koniec stycznia, a do tego czasu moja Niunia będzie już większą pannicą i da radę jeszcze lepiej. :)

   Jejku, tak bym chciała, żeby ona była już większa. Tak z 5-6 miesięcy żeby już miała. Czas mimo wszystko biegnie dla mnie za wolno ostatnio. To pewnie z niewyspania, wiem. Ale na razie nic nie zapowiada, żebym miała w najbliższych miesiącach się wysypiać jakoś szałowo... Alu - rośnij szybko, co?

6 komentarzy:

  1. :-( trzymajcie się w PL (ja mam takie same odczucia, że to już nie mój dom) niech czas przyspieszy w miarę możliwosci dla Was!

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej Aniu,

    oj taak pamiętam, że mi też tak się ciągnęły te pierwsze miesiące... Koszmarnie. Pamiętam dokładnie swoje uczucia z tamtego okresu.
    A z perspektywy czasu wygląda to całkiem inaczej :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Mój mąż jest już w Stanach, ja lecę 22 grudnia. Wyjdzie praktycznie 3 miesiące bez niego (bez 6 dni), teraz mieszkam z mamą. Niby mój dom rodzinny, ale... Przykre to, ale jednocześnie wiem, że mój dom jest tam, gdzie mój mąż... Nigdy więcej nie rozstanę się z nim na tak długo.
    Życzę Ci siły i cierpliwości na ten czas, na pewno się przyda.

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej , tak na prawdę to czas mija szybko..ale jak się siedzi w domu..to taka trochę monotonia , przynajmniej u mnie.. Nie martw się , jakoś przeżyjesz czas w Polsce..pewnie już się przyzwyczaiłaś do "innego życia" w innym kraju , ale będzie dobrze - trzymam za Ciebie kciuki , za całą Twoją rodzinę :)
    Pozdrowienia !
    olunias0@poczta.onet.pl
    PS.Szkoda że za daleko mieszkam by się np. spotkać :)

    OdpowiedzUsuń
  5. napewno nie bedzie tak zle.. przeciez z samymi rodzicami czasu nie bedziesz spedzac, na pewno dziadkowie beda, rodzenstwo masz? znajomi jacys.. na pewno nie bedziesz sie nudzic, choc wiem, ze rodzice troche ci na nerwach graja, ale jakos to przezyjesz;p hehe

    OdpowiedzUsuń