piątek, 11 stycznia 2013

Więzi, więzy...

   Pochodzę z tzw. normalnego domu. Pełna rodzina, brak patologii, średni standard życia. Mąż, żona, dwie córki, dobre uczennice, harcerki. Ładny obrazek?
   Dla mnie NIC w tym domu nigdy nie było NORMALNE. Chłód emocjonalny. Zero rozmów o uczuciach. Brak zainteresowania rodziców naszymi (moimi i siostry) sprawami. Przyuczanie do posłuszeństwa, także karami fizycznymi (w przedpokoju na wieszaku wisiał od zawsze taki specjalny, skórzany pas do bicia. Ojciec bardzo lubił nim udowadniać, kto ma w domu rację), zastraszaniem, krzykiem. Nie pamiętam ani jednego słowa "kocham", nie pamiętam żadnej bliskości fizycznej: przytulania, brania na kolana...
   W domu rządził ojciec i to się dało ewidentnie odczuć. Wszyscy chodzili pod jego dyktando, z mamą włącznie. Ona chciała mieć pozory normalności, utrzymać fikcję "dobrej rodziny" za wszelką cenę. Bała się skonfrontować z ojcem, bała się jego gniewu. Wszystkie trzy się zresztą bałyśmy.
   Za parę dni kończę 30 lat. Niewiele w domu się zmieniło: nadal rzadzi tata i jego telewizor. Mama nadal ustępuje, choć gdera i narzeka na ojca, ale otwarcie się nie sprzeciwi. Ja przez ponad 5 tygodni robiłam dobrą minę do złej gry. Dla moich dzieci. Żeby miały dziadków.

   Ale w końcu nie wytrzymałam. Ileż można żyć w takim stresie, kłamstwie? Ileż można patrzeć na swoje dziecko, które tak garnie się do dziadka, a ten ma go w doopie. Który tkwi niewzruszenie jak posąg i najbardziej to go interesują skoki narciarskie i obiad podany na czas niż czas spędzony z rodziną. Który odzywa się do wnuka tylko po to, by go zbesztać, zakazać mu czegoś, z wyższością i przekąsem rzucić "i tak Ci się nie uda", "to nie dla Ciebie", "ty i tak to zepsujesz" itd.
   Nie zdzierżyłam. Zwróciłam mu uwagę na takie txty. Zaproponowałam, by się pobawił z Antkiem. Usłyszałam, że mam niewychowanego gówniarza, który za parę lat wejdzie mi na głowę, że na wszystko mu pozwalam, że on nie zamierza się bawić z wnukiem bo "on nie uznaje takich zabaw".
   Poryczałam się. Z niemocy. Z tych wszystkich emocji. Z poczucia przegranej: mój ojciec NIGDY nie będzie ze mnie zadowolony, dumny. Nie powie mi nic miłego, nie będzie fajnym dziadkiem dla moich dzieci. To się nie stanie. I płakałam nad tą myślą. Długo. A potem postanowiłam, że dość tego. Nie będę tam siedzieć jak za karę z moimi maluchami i patrzeć na to, słuchać takich txtów. Nie muszę już, nie jestem już dzieckiem, mogę wstać i wyjść, bo mam dokąd. I wyszłam.
   Z rana spakowałam siebie i dzieci i mieszkamy teraz u znajomej w mieszkanku małym, pod jej nieobecność. Jestem sama ja i dzieci, jest mi czasem trudno ogarnąć, ale niesamowicie odpoczywam psychicznie. Nic nie musze, nikt mnie nie ocenia, nie osadza. Mogę skupić się na dzieciach a nie na tym, by się przypodobać ojcu, uzyskać jego aprobatę.
   Mama trzeci dzień ma oczy zapuchnięte, płacze. Runął jej cenny obrazek dobrej rodziny. Ojciec ponoć nie czuje się niczemu winny, jak zawsze ogląda tv i żąda obiadu na czas. Faktycznie lajcik - tylko córka się wyniosła z domu z dziećmi, spłakana i wściekła. No big deal, nie ma o czym mówić. :/ Zastanawiamy się z siostrą, jak bardzo trzeba mieć nasrane w głowie, żeby tak się emocjonalnie odciąć od rodziny. Mamie zapowiedziałam, że moja noga więcej w tym domu nie postanie. Siostra w ramach solidarności też nie zamierza się tam pokazywać. Ogólnie jest gnój do kwadratu, ale już mi wisi, co na to opinia społeczna, sąsiedzi... Robię to dla siebie i dzieci. Niech mają normalne dzieciństwo, życie. Amen.

22 komentarze:

  1. oszsz... niefajnie :/
    Współczuję sytuacji, ale dobrze zrobiłaś. Szkoda tylko, że tacie nic to nie uświadomiło :/

    OdpowiedzUsuń
  2. Doskonale Cię rozumiem. Mój teść jest taki sam. Chociaż ostatnio muszę przyznać zaczyna interesować się wnukami. Życzę Ci żeby Twój ojciec również się zmienił.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dużo emocji. Dużo bólu.
    Podziwiam Cię, że odeszłaś. ja po 4 tygodniach byłam gotowa zostać w nie mniejszym gnoju i walczyć o swoje prawa, kosztem swojego dziecka, bo wszystko się odbijało na mojej relacji z nim, ale na szczęście biletów nie udało mi się przebukować..

    OdpowiedzUsuń
  4. Myślę, że tacy ludzie jak Twój ojciec odebrali podobne wychowanie - zimne, surowe, które ma niby kształtować porządnego człowieka. Taki był pewnie jego ojciec i z pokolenia na pokolenie emocje zostają ukryte gdzieś głęboko. Ojciec pewnie uważa się za twardego ale to tylko poza, ukrywająca niedobory z dzieciństwa.
    W naszym społeczeństwie (choć to nie polska specjalność) pokutuje obraz ojca, którego trzeba szanować, co często wyklucza prawdziwą z nim relację. Szkoda tylko Mamy, bo Ona pewnie wysłucha "popatrz jak wychowałaś córeczkę, na zbyt wiele Jej pozwalałaś". W każdym razie dobrze zrobiłaś, to może Go nie zmieni ale czar "rodziny ze zdjęcia" prysł. Twoja decyzja pokazuje, że obciążenia emocjonalne nie muszą przechodzić bez końca na kolejne pokolenia.

    OdpowiedzUsuń
  5. To troche tak jak u mnie... tylko ze u mnie obaje rodzice zawsze byli tacy chlodni i wyrachowani. niby idealna rodzina ale nigdy nie mowilo sie u nas o uczuciach ani ich nie okazywalo... :/ Kiedy wyszlam za maz, rodzice oczekiwali wnuka. Teraz maja juz dwoch wnukow ale wcle si eniemi nie interesuja. liczy sie tylko to ze przed ludzmi moga sie pokazac jako wzorowa rodzina z dziecmi i wnukami. Ech, ale znam wiecej tego typu przypadkow, znam tez duzo gorsze. Takie osoby zapewne nigdy sie nie zmienia i nie dojrza nic zlego w swoim zachowaniu :(

    OdpowiedzUsuń
  6. Spędziłam z moją mamą 3 miesiące i 1 dzień. Mąż wyjechał szybciej, ja czekałam na wizę. Jeden pokój. Myślałam "fajnie, posiedzimy razem, porozmawiamy", w koncu jeden pokój w mieszkaniu, więc nie da się siebie unikać. Tego, jak wielkim zerem się czułam przez te 3 miesiące nie zapomnę nigdy. Tego, jak mi pokazała, że nie jestem nic warta, nie zapomnę nigdy. W momencie gdy potrzebowałam jej wsparcia, w 90% nie było jej przy mnie. Powiedziała mi zresztą, że nie jestem nic warta. Nie wrócę tam i jeśli dane mi będzie mieć kiedyś dziecko to na pewno nie będę taka jak ona wobec mnie. Przed emigracją (do USA) nie usłyszałam "kocham Cię". Wysłała mi to smsem później.
    Przykre to... Boli bo to nasi rodzice, a człowiek chciałby być wobec tego obojętny.

    OdpowiedzUsuń
  7. Nawet nie wiesz ile nas jest. Takich z pokrecona rodzina. U mnie podobnie. Tyle tylko że chodzi o teściów. Teść pan i władca. Wydający rozkazy a gdy ktoś mu sie przeciwstawi ma wypier... z jego życia. Ją sie przeciwstawilam. Nie mamy kontaktu, mąż nie ma rodzicow dziecko dziadków, a ja źle sie z tym czuje. Po tym człowieku wszystko splynelo on nie ma syna jego żony i dziecka. Ma swoją butelkę i żonę która może pomiatac. Nadal. I dla niego nic sie nie stało. Może gdybym poszła i blagala o wybaczenie przebaczylby. Ale ją tego nigdy nie zrobię. Dla dziecka bo nie pozwolę żeby kiedykolwiek ją tak potraktował. Tylko dlczego po mnie nie splynelo? Dlaczego choc nie ma ich w moim życiu nadal w nim mieszają? Bardzo bym chciała żeby zniknęli. Ech pokrecone to wszystko.

    OdpowiedzUsuń
  8. Podziwiam Twój hart ducha. Trzymam kciuki za Was.

    OdpowiedzUsuń
  9. oj dużo dużo takich rodzin , moja niestety podobnie , ratuję się terapią ,która ma trwać 2 -3 lata i bedę jak nowo narodzona :)pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Przykro mi. Miałaś dobrą wolę, a tu taka ściana. I tak długo wytrzymałaś, pewnie ten "urlop" w Pl starczy Wam na długo... Fajna zmiana fryzury, w długich jak i w krótkich Ci dobrze :-)

    OdpowiedzUsuń
  11. Amen, z tata jak rozmawiam to cieszy sie na sama mysl ze bede w kwietniu, nie wiem tylko czy nie bede musiala sie wyniesc do siostry, w zasadzie z tego samego wzgledu jak Ty...

    OdpowiedzUsuń
  12. aż mi się zrobiło przykro musiałaś mieć smutno w domu ale nie przejmuj się... masz np. na blogu tylu życzliwych Ci osób które Ciebie wspierają i jakby mogły to by chociaż rada czy dobrym słowem chcą mentalnie przytulić... widzisz jakie błędy w Twojej Rodzinie były i jestem pewna że Ty taka nie jesteś bo mówisz dzieciom że je kochasz, przytulasz..
    całym sercem jestem z Tobom i Cię wspieram. Nie poddawaj się

    OdpowiedzUsuń
  13. jak się czyta że nie każdy ma tak kolorowo to jakoś lżej na sercu ;)

    zapraszam do mnie :) a może weźmiesz udziała w konkursie z produktami dla maluszków? ZAPRASZAM

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jak się czyta, że komuś lżej na sercu bo ktoś inny ma problemy rodzinne to aż się traci wiarę w istnienie normalnych ludzi na tym świecie

      Usuń
  14. Przykro mi , że tak wyszlo.. jak bede w domu to napisze do Ciebie :) Trzymaj się..pap !
    olunias0@poczta.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  15. Nie dziwi mnie Twoja reakcja.Twojego ojca rowniez nie-niestety.Ludzie sie nie zmieniaja ot tak,przykre ale prawdziwe.I nikt nie lubi kazan sluchac,zwlaszcza gdy duzo w nich prawdy.Zwlaszcza gdy prawione przez potomka na wlasnym gruncie.Rodzina to skomolikowana instytucja,nasi rodzice sa jacy sa,uksztaktowani przez swoich...Nie wiem czy warto sie odcinac,ale to Twoje zycie i Twoja decyzja.Zycze pieknego zycia i dobrych relacji z dziecmi-oby nie musialy Ci prawic wykladow na stare lata.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zgadzam się z tym. Mój ojciec się zmienił. Zupełnie inaczej traktował wnuki (dzieci mojego brata, bo mój synek urodził się już po jego śmierci) niż nas. NAmi się nie interesował, a po pijaku bywał wobec nas agresywny. Z wnukami się bawił, przytulał, chodził na spacery.
      Nie zgadzam się też ze stwierdzeniem, że nasi rodzice są ukształtowani przez swoich. Mój tata miał dwójkę rodzeństwa (brata i siostrę), oboje stworzyli ciepłe, kochające rodziny, żadne nie nadużywa alkoholu. Również ani ja, ani mój starszy brat nie przenieśliśmy doświadczęń z domu na nasze rodziny. Da się.

      Usuń
    2. Nie musisz sie zgadzac.Piszac ze ludzie sie nie zmieniaja mialam na mysli,ze nie nastepuje to na skutek wykladu.Jak mawiala moja babcia,dziadek byl mezem nijakim,ojcem dobrym a dziadkiem wspanialym.Narodziny moich dzieci odmienily mojego ojca,ale ta zmiana wyszla odniego,ja nie mialamnato wplywu.

      Usuń
    3. A z tym się akurat zgadzam :) Zmiana musi winikać z potrzeby takiej osoby. Mój ojciec też sam z siebie stał się inny.

      Usuń
    4. A z tym się akurat zgadzam :) Zmiana musi winikać z potrzeby takiej osoby. Mój ojciec też sam z siebie stał się inny.

      Usuń
  16. Strasznie to przykre, co piszesz. Ja też nie mam najlepszych doświadczeń z dzieciństwa, choć problem był nieco innego rodzaju (mój tata był alkoholikiem).
    Myślę sobie jednak, że teraz mamy swoje rodziny i swoje, INNE życie. I najważniejsze jest to, że tworzymy inne modele rodziny - w kórych dzieci się kocha, przytula, wysłuchuje, a nie leje i poniża. Że wybrałyśmy INNYCH mężczyzn, niepodobnych do naszych ojców. Że nawet jeśli złe wzorce i doświadczenia były przekazywane z pokolenia na pokolenie, to właśnie my to przerywamy. Dzięki temu wygrałyśmy.
    A Twój tata, kto wie... Może jednak kiedyś coś zrozumie, chociaż po części. Mój zrozumiał, choć nigdy wprost tego nie powiedział. Było to widać.
    Życzę Tobie i Twojej rodzinie wszystkiego dobrego :)

    OdpowiedzUsuń
  17. uważam, że te wszystkie "patologie" mniejsze i większe są przyczyną ustroju w jakim nasi rodzice zawierali małżeństwa. wiele par pobierało się dość wcześnie, bez przemyśleń, bo "czekało mieszkanie na osiedlu". Wiele z nich rozwiodło się po roku 90' kiedy już "można było", wiele jednak niestety nie. Tamtejsze kobiety trwały i tkwią w przekonaniu, że nie wolno rozbić rodziny, że nie wolno się rozwieść- i ze względu "dobra" dzieci i ze względów, w ich mniemaniu, etycznych, a mężczyzna może robić co chce- jest PANEM domu. przykro mi to pisać, ale uważam, w Polsce wygląda tak co drugie, jak nie niemal każde, małżeństwo tamtych czasów. Bez względu na to, czy ma tam rację bytu alkohol czy "tylko" psychiczny mobbing. Takie małżeństwa garują ze sobą od lat, i zapewne "dogarują" do usranej za przeproszeniem, śmierci. nie uważam, aby trzeba było to akceptować. Rodziców należy szanować- tego nie neguję, jednak sama postąpiłabym dokładnie tak jak Ty.Dylematy, czy Twój tata się zmieni, zostawiłabym na boku. Jest to możliwe, ale raczej dopiero wtedy, kiedy się zestarzeje i będzie potrzebował Waszej pomocy. Często tak właśnie jest- jednak nie zawsze. Pomimo to życzę wszystkiego dobrego!

    OdpowiedzUsuń