piątek, 30 lipca 2010

Ach, ten krzyż...

Nie, nie będzie to notka na temat tego, czy przed pałacem prezydenckim ma stać krzyż ku pamięci ofiar katastrofy z 10 kwietnia czy nie. :P Będzie o tym, co w końcu dopadło mnie z pełną mocą, a pewnie nie tylko mnie. O bólach w krzyżu.
   Dziewiąty miesiąc jest pod tym względem niefajny. W ogóle jest zupełnie niefajny też z wielu innych, ale bóle krzyżowe akurat ostatnio u mnie przeważyły szalę na "nie". Bo nie mogę chodzić na dłuższe spacerki. Buuu! :( Kiedyś okrążałam Maltę, aż miło, łaziłam do centrum handlowego pieszo, pieszo do Rynku, moja kondycja była piękna i cudna. Była. Bo już nie jest. Po godzinie chodzenia czuję, że moje plecy w okolicach krzyża mają już dość. Że im ciężko. Boli. Najlepiej gdzieś usiąść. Najlepiej na dłużej. Najlepiej to w ogóle już nie iść, bo chodzenie męczy nóżki, plecki, a moje tempo marszu jest straszliwie żałosne. :P "Czemu tak biegniesz?" - pytam nieraz mojego męża, kiedy idziemy za rękę ulicami, a on się dziwi, o co mi chodzi. Przecież normalnie idzie, jak zawsze. No bo to ja po prostu już nie nadążam.
   Ale ja CHCĘ chodzić na spacery. Naprawdę. Chcę i chodzę, ale widzę już po swoim umordowanym tymi spacerami ciałku, że to już "nie te czasy". Max. godzina, a najlepiej mniej, zanim zacznie boleć tak na serio-serio. Staram się wypychać miednicę do przodu, żeby nie powiększać tego wygięcia w odcinku krzyżowym (bo wtedy boli jeszcze bardziej), ale łatwiej powiedzieć, a trudniej zrobić, jak się niesie przed sobą taki bębenek. Więc krzyż boli, ja się snuję i radość spaceru zamienia się w myślenie o tym, jak daleko jeszcze do domu i jak to fajnie będzie jak już sobie usiądę na miękkiej kanapie i tak tam już zostanę. :P
   Perspektywa siedzenia całymi dniami w domu jednak nie przemawia do mnie. Tym bardziej teraz, gdy jest ciepło, ale nie duszno i upalnie, gdy nie ma takiego wielkiego słońca i spacer ma sens. Bo jak dawało czadu po 35 stopni w cieniu to żadna siła, ludzka czy boska, nie była mnie w stanie wygonić poza 4 chłodne mury mieszkania przez zachodem słońca. Ale teraz? No ale teraz strajkuje krzyż. Więc się zżymam trochę, że tak mi ciało psuje resztki planów letnio-wakacyjnych. Ono mi każe przystopować, a ja rzutem na taśmę chcę jeszcze poczuć się "fajna" i aktywna. Zgadnijcie, kto wygra to starcie? ;)

16 komentarzy:

  1. ivette, 2010-07-30 21:2016 lipca 2011 14:52

    walka jest od poczatku nierowna:) ale probuj:)
    ja mam nadzieje, ze szybko dzieck wyjdzie i bedziemy sie cieszyc cieplym sierpniem i wrzesniem... tak to sobie wyobrazam, ze ide urodzic i zaraz wracam... i bedzie normalnie... ale nie bedzie .... boje sie tego, ze juz nad niczym nie bede panowac
    trzymam za nas kciuki i pozdrawiam cieplutko:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja sobie chyba niczego nie jestem w stanie wyobrazić: porodu, dziecka "na żywo"... Mój mąż dziś ze zdziwieniem powiedział: Jejku, wkrótce będę tatą, ale dziwne, nie?

    ~kaczuszka, 2010-07-30 22:44

    OdpowiedzUsuń
  3. olguska, 2010-07-30 21:5816 lipca 2011 14:52

    oj szybciutko ciebie dopadł ten bol mnie dopiero w 38 tygodniu.
    Mam nadzieje że tak jak ja nie bedziesz sie poddawać i spacerki bedziesz dalej uprawiać ;p10 razy odpoczac ale byc na powietrzu

    OdpowiedzUsuń
  4. No raczej będę, bo siedzenie w domu jest: a) nudne, b) nudne, c) bardzo nudne. :P Niemniej frustruje mnie ograniczenie ruchowe, narzucone mi przez własne ciało.

    ~kaczuszka, 2010-07-30 22:47

    OdpowiedzUsuń
  5. esperanza, 2010-07-30 22:0416 lipca 2011 14:53

    Znów zniknął mi komentarz. Widać jakąś głupotę napisałam hahaha.
    Powodzenia w walce życzę:)

    OdpowiedzUsuń
  6. A dziękuję. :)

    ~kaczuszka, 2010-07-30 22:50

    OdpowiedzUsuń
  7. Krasnal, 2010-07-30 23:3716 lipca 2011 14:54

    Uff, no ja już się wystraszyłam, że nawet u Hohonia na blogu jest krzyż spod pałacu;) Dopiero potem pomyślałam, że to przecież nie ten blog:)
    Trzymaj się dzielnie, innego wyjścia chyba nie masz:) Miejmy nadzieję, że Antoś się troszkę pośpieszy (znaczy, po 6 sierpnia, oczywiście!) i męki krzyżowe zostaną Ci litościwie skrócone:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Mama-Jagodzianki, 2010-07-31 10:0616 lipca 2011 14:54

    mnie tez tak boli ze masakra ;/

    OdpowiedzUsuń
  9. aga, 2010-07-31 12:0816 lipca 2011 14:54

    mnie dokucza już od dawna, ale mnie bolał krzyżjeszcze jak nie byłam w ciąży, ja czuję się jak więzień we własnym ciele, którego teraz nie cierpię no poaza brzuszkiem, jestem spuchnięta i czuję się jak hipopotam, pociesza mnie tylko myśl, że już niedługo, jeszcze troszku,
    www.nasz-babelek.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  10. No ja właśnie spuchnięta jestem mało... praktycznie wcale, jeszcze mieszczę się w swoje "normalne" buty. :P Ale +16 kg daje znać o sobie w krzyżu, więc ograniczam ruch, co mnie dobija - tu lato, ciepło, słonko, a ja muszę odpoczywać. Ble...

    kaczuszka, 2010-08-03 13:58

    OdpowiedzUsuń
  11. I coś jest nie tak z Twoim adresem bloga, bo mi pokazuje "blog o podanym adresie nie istnieje". A chętnie bym Cię odwiedziła na Twojej ziemi internetowej. :)

    kaczuszka, 2010-08-03 13:59

    OdpowiedzUsuń
  12. Karolina., 2010-07-31 16:4716 lipca 2011 14:55

    mi juz dawno bol krzyza doskwiera, w ogole te moje 9 miesiecy to niezla walka z organizmem, od samego poczatku wymioty, w ogole nie jedzenie miesa, chyba dopiero w 6 czy 7 miesiacu moglam zjesc kotleta, bo tak to od razu wizyta w kibelku, a ja miesozerca od dziecka ;D. ale mimo wszystko to i tak byly to piekne miesiace, teraz trzeba czekac tylko na rozwiazanie, zeby zobaczyc swoje cudo. Pozdrawiam :****
    [tylko-moja-milosc]

    OdpowiedzUsuń
  13. judith88@poczta.onet.eu, 2010-07-31 17:0416 lipca 2011 14:56

    Skad ja to znam!!W ostatnim miesiacu ciazy tez ledwo chodzilam z czego moj psiak nie byl zadowolony bo po godzinie mialam juz dosc i marzylam o sofie w domu:)trzymaj swie juz niedlugo:)zuczkowa

    OdpowiedzUsuń
  14. Mama, 2010-08-01 10:1716 lipca 2011 14:56

    mnie jeszcze krzyz nie boli. a co do chodzenia to tez sie wleke i sie dziwie ze wszyscy dookoloa mnie ida szybcidej niz ja, nawet babbcie :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Katarina78, 2010-08-01 13:3316 lipca 2011 14:57

    To fakt, ze teraz jest inaczej. O tyle o ile było mi dobrze i mogłam chodzić bez limitu przez całą ciąże to praktycznie równo z rozpoczęciem 9 miesiąca cała kondycja sie skończyła :)
    Bolą mnie stawy kolanowe a stopy cały czas są wielkie jak balony. Moje ciało już nie ma siły dźwigac tego ciężaru. No ale to już ostatnia prosta! :)

    Pozdarwiam
    Katarina
    www.pierwszaciaza.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  16. darineczka90@op.pl, 2010-08-01 14:2416 lipca 2011 14:57

    Mój ból jest jakiś dziwny, bo z początku zaczęło się na okolicy krzyżowej a teraz zatrzymało na piersiowej wiec nie wiem o co chodzi, bo ani mleczarni nie mam dużych ani nie tworze dziwnych pozycji ;p

    Bobrowa

    OdpowiedzUsuń