Nie, nie będzie to notka na temat tego, czy przed pałacem prezydenckim ma stać krzyż ku pamięci ofiar katastrofy z 10 kwietnia czy nie. :P Będzie o tym, co w końcu dopadło mnie z pełną mocą, a pewnie nie tylko mnie. O bólach w krzyżu.
Dziewiąty miesiąc jest pod tym względem niefajny. W ogóle jest zupełnie niefajny też z wielu innych, ale bóle krzyżowe akurat ostatnio u mnie przeważyły szalę na "nie". Bo nie mogę chodzić na dłuższe spacerki. Buuu! :( Kiedyś okrążałam Maltę, aż miło, łaziłam do centrum handlowego pieszo, pieszo do Rynku, moja kondycja była piękna i cudna. Była. Bo już nie jest. Po godzinie chodzenia czuję, że moje plecy w okolicach krzyża mają już dość. Że im ciężko. Boli. Najlepiej gdzieś usiąść. Najlepiej na dłużej. Najlepiej to w ogóle już nie iść, bo chodzenie męczy nóżki, plecki, a moje tempo marszu jest straszliwie żałosne. :P "Czemu tak biegniesz?" - pytam nieraz mojego męża, kiedy idziemy za rękę ulicami, a on się dziwi, o co mi chodzi. Przecież normalnie idzie, jak zawsze. No bo to ja po prostu już nie nadążam.
Ale ja CHCĘ chodzić na spacery. Naprawdę. Chcę i chodzę, ale widzę już po swoim umordowanym tymi spacerami ciałku, że to już "nie te czasy". Max. godzina, a najlepiej mniej, zanim zacznie boleć tak na serio-serio. Staram się wypychać miednicę do przodu, żeby nie powiększać tego wygięcia w odcinku krzyżowym (bo wtedy boli jeszcze bardziej), ale łatwiej powiedzieć, a trudniej zrobić, jak się niesie przed sobą taki bębenek. Więc krzyż boli, ja się snuję i radość spaceru zamienia się w myślenie o tym, jak daleko jeszcze do domu i jak to fajnie będzie jak już sobie usiądę na miękkiej kanapie i tak tam już zostanę. :P
Perspektywa siedzenia całymi dniami w domu jednak nie przemawia do mnie. Tym bardziej teraz, gdy jest ciepło, ale nie duszno i upalnie, gdy nie ma takiego wielkiego słońca i spacer ma sens. Bo jak dawało czadu po 35 stopni w cieniu to żadna siła, ludzka czy boska, nie była mnie w stanie wygonić poza 4 chłodne mury mieszkania przez zachodem słońca. Ale teraz? No ale teraz strajkuje krzyż. Więc się zżymam trochę, że tak mi ciało psuje resztki planów letnio-wakacyjnych. Ono mi każe przystopować, a ja rzutem na taśmę chcę jeszcze poczuć się "fajna" i aktywna. Zgadnijcie, kto wygra to starcie? ;)
walka jest od poczatku nierowna:) ale probuj:)
OdpowiedzUsuńja mam nadzieje, ze szybko dzieck wyjdzie i bedziemy sie cieszyc cieplym sierpniem i wrzesniem... tak to sobie wyobrazam, ze ide urodzic i zaraz wracam... i bedzie normalnie... ale nie bedzie .... boje sie tego, ze juz nad niczym nie bede panowac
trzymam za nas kciuki i pozdrawiam cieplutko:)
Ja sobie chyba niczego nie jestem w stanie wyobrazić: porodu, dziecka "na żywo"... Mój mąż dziś ze zdziwieniem powiedział: Jejku, wkrótce będę tatą, ale dziwne, nie?
OdpowiedzUsuń~kaczuszka, 2010-07-30 22:44
oj szybciutko ciebie dopadł ten bol mnie dopiero w 38 tygodniu.
OdpowiedzUsuńMam nadzieje że tak jak ja nie bedziesz sie poddawać i spacerki bedziesz dalej uprawiać ;p10 razy odpoczac ale byc na powietrzu
No raczej będę, bo siedzenie w domu jest: a) nudne, b) nudne, c) bardzo nudne. :P Niemniej frustruje mnie ograniczenie ruchowe, narzucone mi przez własne ciało.
OdpowiedzUsuń~kaczuszka, 2010-07-30 22:47
Znów zniknął mi komentarz. Widać jakąś głupotę napisałam hahaha.
OdpowiedzUsuńPowodzenia w walce życzę:)
A dziękuję. :)
OdpowiedzUsuń~kaczuszka, 2010-07-30 22:50
Uff, no ja już się wystraszyłam, że nawet u Hohonia na blogu jest krzyż spod pałacu;) Dopiero potem pomyślałam, że to przecież nie ten blog:)
OdpowiedzUsuńTrzymaj się dzielnie, innego wyjścia chyba nie masz:) Miejmy nadzieję, że Antoś się troszkę pośpieszy (znaczy, po 6 sierpnia, oczywiście!) i męki krzyżowe zostaną Ci litościwie skrócone:)
mnie tez tak boli ze masakra ;/
OdpowiedzUsuńmnie dokucza już od dawna, ale mnie bolał krzyżjeszcze jak nie byłam w ciąży, ja czuję się jak więzień we własnym ciele, którego teraz nie cierpię no poaza brzuszkiem, jestem spuchnięta i czuję się jak hipopotam, pociesza mnie tylko myśl, że już niedługo, jeszcze troszku,
OdpowiedzUsuńwww.nasz-babelek.blog.onet.pl
No ja właśnie spuchnięta jestem mało... praktycznie wcale, jeszcze mieszczę się w swoje "normalne" buty. :P Ale +16 kg daje znać o sobie w krzyżu, więc ograniczam ruch, co mnie dobija - tu lato, ciepło, słonko, a ja muszę odpoczywać. Ble...
OdpowiedzUsuńkaczuszka, 2010-08-03 13:58
I coś jest nie tak z Twoim adresem bloga, bo mi pokazuje "blog o podanym adresie nie istnieje". A chętnie bym Cię odwiedziła na Twojej ziemi internetowej. :)
OdpowiedzUsuńkaczuszka, 2010-08-03 13:59
mi juz dawno bol krzyza doskwiera, w ogole te moje 9 miesiecy to niezla walka z organizmem, od samego poczatku wymioty, w ogole nie jedzenie miesa, chyba dopiero w 6 czy 7 miesiacu moglam zjesc kotleta, bo tak to od razu wizyta w kibelku, a ja miesozerca od dziecka ;D. ale mimo wszystko to i tak byly to piekne miesiace, teraz trzeba czekac tylko na rozwiazanie, zeby zobaczyc swoje cudo. Pozdrawiam :****
OdpowiedzUsuń[tylko-moja-milosc]
Skad ja to znam!!W ostatnim miesiacu ciazy tez ledwo chodzilam z czego moj psiak nie byl zadowolony bo po godzinie mialam juz dosc i marzylam o sofie w domu:)trzymaj swie juz niedlugo:)zuczkowa
OdpowiedzUsuńmnie jeszcze krzyz nie boli. a co do chodzenia to tez sie wleke i sie dziwie ze wszyscy dookoloa mnie ida szybcidej niz ja, nawet babbcie :)
OdpowiedzUsuńTo fakt, ze teraz jest inaczej. O tyle o ile było mi dobrze i mogłam chodzić bez limitu przez całą ciąże to praktycznie równo z rozpoczęciem 9 miesiąca cała kondycja sie skończyła :)
OdpowiedzUsuńBolą mnie stawy kolanowe a stopy cały czas są wielkie jak balony. Moje ciało już nie ma siły dźwigac tego ciężaru. No ale to już ostatnia prosta! :)
Pozdarwiam
Katarina
www.pierwszaciaza.blog.onet.pl
Mój ból jest jakiś dziwny, bo z początku zaczęło się na okolicy krzyżowej a teraz zatrzymało na piersiowej wiec nie wiem o co chodzi, bo ani mleczarni nie mam dużych ani nie tworze dziwnych pozycji ;p
OdpowiedzUsuńBobrowa