Się zaszczepiliśmy. Znaczy Antolek się zaszczepił, ale mam tak od samego początku naszej drogi mama-dziecko, że zaczęłam nadużywać liczby mnogiej i mówię często, że "się karmimy, się kąpiemy, właśnie zasypiamy itd.", choć to tylko Antol zasypia, kąpie się lub je, a ja jestem tylko do pomocy albo do obserwacji. Więź między mną a moim synkiem jest silna i odbija się w języku mówionym. Czasem czuję, że jesteśmy z Antkiem nadal jednym organizmem, jesteśmy "my", a nie ja i on. Czy tylko matki tak mają, czy ojcowie też? Nie zauważyłam tej powtarzającej się jak mantra liczby mnogiej u mojego męża, gdy mówi o bobasku. Może to kwestia ciąży?
W każdym razie szczepienie odbyło się wczoraj. Tak - to straszne, że takie maleństwa kłują, i to kilka razy. Skorzystałam z opcji szczepionek skojarzonych, bo im mniej tych wkłuć, tym lepiej dla mnie i dla Antka. Ale i tak dwa udka zostały "naznaczone", a Antol rozkrzyczał się okropnie. Trudno się dziwić - igłę wbijają w udko całą jej długością, aż po nasadę. Sama bym krzyczała, gdyby mi ktoś taki kawał metalu wbijał w nogę albo rękę. Poza tym bobas mi już tak słodko przysypiał na rękach, a tu nagłe przebudzenie w bólu. :/ Pielęgniarka przy drugim zastrzyku, na żółtaczkę, dodała jeszcze, że "ta druga szczepionka boli bardziej, to teraz może krzyczeć więcej". Ech... Krzyk był straszliwy, ale krótkotrwały.
A potem szybkie ubieranie, zagadywanie Antka, żeby szybko zapomniał o bólu w nóżkach, i do domku (po drodze przystanek w aptece po coś przeciwgorączkowego dla małego, bo te szczepionki miewają niefajne skutki uboczne w postaci gorączki właśnie). Tu zadziałał smoczek: młody zassał się i leżał grzecznie w wózeczku całą drogę do domu, a tam dostał ciumka prawdziwego i było ok. Za to koło 17:00 zaczęło się dziać coś niedobrego, Antol płakał żałośnie, nie uspakajało go bujanie na rączkach, smoczek wypluwał z obrzydzeniem. leżeć nie chciał i ostatecznie podziałał znów maminy ciumek, przy którym Antolek odpłynął w sen. I sen ten trwał niemal do 24:00 nieprzerwanie. Kąpiel w dniu wczorajszym nie odbyła się zatem - bywa. Nikt nie płakał z tego powodu, choć wszystko już do kąpieli było naszykowane, a ja czekałam, aż bobas się przebudzi. :P Latałam z termometrem i mierzyłam mu temperaturę co jakieś 30 minut, która oscylowała w granicach 37,8 stopni. Cieszyłam się w duchu, że Antek przesypia w zasadzie całą sprawę i nie przeżywa tego bardziej drastycznie. Za to Adam bardzo przeżywał podwyższoną temperaturę synka: raz - był daleko i nie miał wglądu w to, co się dzieje, a wszelkie wieści "z frontu" dostawał przez telefon; dwa - to pierwsza taka chorobopodobna sytuacja w naszym życiu we troje. Na szczęście gorączka nie przekroczyła 38 stopni, a rano oboje z Antolem wstaliśmy w dobrych humorach. Tylko jacyś senni jesteśmy cały dzionek (znaczy: on jest, ja się wyjątkowo nawet wyspałam). Na kolejne 6 tygodni można zapomnieć o igłach.
To dobrze, że nie było najgorzej. Mój syn po pierwszym takim szczepieniu płakał całe popołudnie i gdy go nosiłam to przypomniałam sobie jak pielęgniarka mówiła, żeby podać Małemu paracetamol 80mg przeciwbólowo. I podałam i po kilkunastu minutach Mały był o wiele spokojniejszy. Teraz z każdym szczepieniem będzie lepiej, bo Antoś większy no i mniej wkłuć. Pozdrawiam! hania
OdpowiedzUsuńNo ja właśnie kupiłam jakieś czopki 80mg i się nie przydały - temperatura nie wskoczyła powyżej 38 stopni na szczęście. :)
OdpowiedzUsuńI tak sobie właśnie tłumaczę, że kolejne szczepienia będą już lepsze, bo tylko jedno wkłucie + starszy Antoś = więcej spokoju. :)
~kaczuszka, 2010-10-02 09:07
Kurcze, ja to chyba umrę jak będę musiała patrzeć jak kują moją malutką:((
OdpowiedzUsuńPrzez cały czas miałam Antoszka na rękach, także od razu po wkłuciu i krzyku z nim związanym mogłam go tulić i tulić, aż się uspokoił. Dasz radę, ja nawet nie płakałam, a wiem, że się matkom zdarza.
OdpowiedzUsuńkaczuszka, 2010-10-02 09:10
To mówienie w liczbie mnogiej u nas tez wystepuje :)) Znaczy u mnie u T. nie :) Antol lub Antolek to też jedna z form określania Okrucha:) Bo są jeszcze: Antusiek, Anto( to dwuletni syn mojej kuzynki) Antosiek, Antusiek i Antolunia, Tosiek, Tosiunia jednak najczesciej Antek lub Okruch :) Jak sie wkurzam na niego to mówię Antoni Janie :)
OdpowiedzUsuńMy tez szczepimy skojarzonymi...pierwsza jest najgorsza, bo najwięcej wkłuć, potem już najwyżej dwa, potem jedno. U nas mały nie gorączkował, ale senny był bardzo. Jeszcze w 13 miesiącu szczepienie i na jakiś czas mamy spokój.
Mąż z form poważnych imienia Antoszka wprowadził dostojne "Antoniuszu". :P
OdpowiedzUsuń~kaczuszka, 2010-09-30 21:02
Jakoś mi się Klaudiusz przypomniał, nie wiedzieć czemu;P
OdpowiedzUsuńNo właśnie ja też nie wiem, czemu... :P
OdpowiedzUsuń~kaczuszka, 2010-10-01 07:24
Antoniusz sie u nas tez pojawia, ale to mój brat używa :))
OdpowiedzUsuńAntoniuszu zostaw Feliksa! Normalnie boki zrywam:) Dwa maleństwa zajętę zabawą w kto kogo złapie i takie imiona! :)
Feliks to dwumiesięczne kocię :)
tak dobrze zniósł a jak zniósł ta pitna szczepionke??
OdpowiedzUsuńTo miałas szczescie z ta szczypionka u mnie było znacznie gorzej
Żadnej pitnej szczepionki nie było. Tylko dwa wkłucia.
OdpowiedzUsuń~kaczuszka, 2010-09-30 22:19
Ja miałam takie mówienie per my na początku ale mój znajomy się z tego śmiał i przestałam - a raczej staram się tego nie robić:) Zresztą stwierdziłam, że niech młody się już zaczyna czuć sobą a nie częścią mnie, także językowo :P
OdpowiedzUsuńA szczepionki drastyczne, a mojego to nawet częściej kłuli bo różne badania były na początku :( Ale potem już coraz lepiej to znosił więc git, raz nawet się śmiał po szczepieniu :D O tyle dobrze że chyba dzieciaki szybko zapominają o tym. A gorączki odpukać jeszcze nie miał, za to pierwszy katar i przeziębienie już zaliczone...
Mi nikt jeszcze uwagi nie zwracał, sama się na tym złapałam. Jakbym nie miała już osobnej tożsamości... Ale widać takie prawa relacji z maleństwem. Kiedyś mi przejdzie, nie zwalczam tego. :P
OdpowiedzUsuńO przeziębieniu czytałam u Ciebie. Mam nadzieję, że zdrowie powróciło. :)
kaczuszka, 2010-10-02 09:13
:))) też gadałam w liczbie mnogiej:))) Mąż nie. To chyba właśnie kwestia ciąży..:)
OdpowiedzUsuńZaprzestawałam używać formy "my" kiedy któregoś dnia zjawiłam się z dzieckiem w gabinecie lekarskim i mówię, że "przyszliśmy na szczepienie", lekarz-zaznaczę, że taki jakiś autentycznie niemiły, odparł: "To kogo pierwszego szczepić??!" - jakoś się powstydziłam (choć czego????), pamiętam, że potem uważałam jak mówię:)))
A synio wysypiać się mamie daje widzę - to cudownie!
Ojej to dobrze ze on tak dobrze to przezyl, dobrze ze goraczki nie mial bo bylby bardziej marudny, moze akurat ten sen mu pomogl...
OdpowiedzUsuńFajnie, że już jesteście (w liczbie mnogiej) po i że nie było strasznej tragedii:) A w ogóle to pewnie po prostu posłusznie wpasowujesz się w Antkową fazę symbiozy;)
OdpowiedzUsuńJa mam nawet wrażenie, że matki też tą fazę symbiozy przechodzą. :P
OdpowiedzUsuń~kaczuszka, 2010-10-01 10:14
No to by nawet logiczne było - bo taka symbioza jednostronna to żadna symbioza, co najwyżej pasożytnictwo;) Więc jak się nie chcesz czuć pasożytowana, to nie masz wyjścia;P
OdpowiedzUsuńIza, autorka bloga http://iza31.blog.onet.pl/ to fałszywa mamusia. Zdjęcie niby swojej córki Julii skopiowała ze strony: http://www.wczesniak.pl/galeria/showpict.php?pid=26
OdpowiedzUsuńTeraz pousuwała wszystkie zdjęcia z bloga ale na pewno każda z osób odwiedzających jej blog pamięta to zdjęcie.
Więcej o tym napisane jest na stronie: http://c-bool-ka-i-inne.blog.onet.pl/
No nareszcie ktoś właściwym tropem myśleniowym się wykazał! Otrząśnijcie się dziewczyny!!!! Ciebie kaczuszko czytam od dawna, bardzo Cię polubiłam i cenię każde Twe słowa wylewane w postach, ale wiary dać nie mogłam, że też jesteś tak naiwna, jak te wszystkie blogerki czytające tudzież komentujące z ogromnym współczuciem nijaką Izę?? Spójrz na styl pisania Izy i Małej:) O naiwności.... mnie to tylko dziwi bardzo fakt, że takim bajkopisarkom czasu nie szkoda..... Podobnie fałszywa była niejaka Kasia z maleństwami (www.dwa-skradzione-serca.blog.o net.pl) - się dziewuszka wreszcie tak powstydziła, że "się skasowała".
OdpowiedzUsuńWitaj !
OdpowiedzUsuńLiczba mnoga to pewnie skutek ciąży :)
Szczepionki..ogólnie zastrzyki to niezbyt miłe doświadczenie dla dorosłych , a co dopiero dla takiego maluszka..
Życzę zdrowia i przespanych nocy :)
Pozdrawiam
Dzielny maly mezczyzna :)) Zeby byl taki dzielny cale zycie :)
OdpowiedzUsuńTez myslalam o szczepionkach z mniejsza iloscia kluc dla malenstwa jak juz si urodzi - wszystko aby tylko ulzyc i bylo mniej lez...
Z pewnością warto szczepionki skojarzone rozważyć. Chcieliśmy się nawet pokusić na tą najfajniejszą opcję - tylko jeden zastrzyk, ale koszta nas zdecydowanie przerosły. Więc "idziemy" wg Programu na 5. :)
OdpowiedzUsuńkaczuszka, 2010-10-02 09:15