środa, 9 marca 2011

Wirusy grasują!

Dopadło nas z Antkiem i Adamem kolejne zbiorowe przeziębienie. Pierwsze - jakieś 3 tygodnie temu - minęło dość szybko i nawet mi się o tym pisać nie chciało, bo i o czym? Ot, normalna sprawa - katar, kaszel, odsysanie "glutownicą" wydzieliny z antkowego nosa itd. :P Każda mama wie, o co chodzi.
   Najbardziej zaniepokoił mnie antkowy kaszel, bo to się nigdy wcześniej nie zdarzało, i już w głowie miałam różne czarne scenariusze, jakieś zapalenia oskrzeli, antybiotyki i tym podobne, bo na blogach co i rusz któraś mama pisała, że u nich właśnie taki etap. Więc my czem prędzej do lekarza, bo matka-wariatka nie zaśnie, jak się nie dowie, czy z jej małym Antolkiem wszystko ok. :P
   Lekarz zbytnio się nie przejął, zdiagnozował infekcję wirusową, czyli - lekarstwa nie ma, trzeba przeczekać. Nawet nie zalecił żadnych witamin ani syropków, co w Polsce byłoby standardem. Ale tu jest większy luz jeśli chodzi o zdrowie dzieci, nie latają tu z abtybiotykami na każde "apsik" i dają czas organizmowi, żeby uruchomił swoją własną odporność. Może dlatego Irlandczycy nie chorują tak, jak my? I biegają ubrani w same bluzy i japonki, kiedy my opatulamy się szalikami po same uszy? W każdym razie Antkowi nic nie było i za tą informację zapłaciliśmy 50 euro. :P
   Ledwo jednak skończyło się jedno przeziębienie, już nas dopadło drugie - tym razem jakieś gorsze, przynajmniej dla mnie: w piątek cały dzień leżałam z gorączką, zdechnięta i bez sił, nic nie zjadłam, niewiele piłam, głównie spałam albo kontemplowałam ból głowy i nudności. Adam zajmował się synkiem i przynosił mi go tylko do karmienia. Niestety, w sobotę oraz niedzielę pracował cały dzień, do 20:00, więc ja z moim bólem głowy, schrypniętym gardłem, kaszlem oraz zatkanym nosem, musiałam ogarniać wszystko sama: jakieś jedzenie, Antkowe marudzenia, karmienia, przebierania, zabawy, katarek...
   Jest coś straszliwie nie w porządku w tym, że rodzic nie może sobie pozwolić na chorobę. Dzieckiem zawsze zajmie się mama albo tata: wytrze nosek, poda ciepłe skarpetki, przykryje kocykiem, przytuli, no zaopiekuje się po prostu. A kto zaopiekuje się chorym rodzicem? Ano nikt, sam się musi sobą zaopiekować. Fatalna sprawa.
   Przez to wszystko ostatnio zdarzyło mi się dwa razy wrzasnąć na Antka, żeby już się zamknął i dał mi spokój. A potem się poryczałam, że ja zła kobieta jestem. Ale poziom agresji wzrósł we mnie znacznie na kilka dni, właśnie przez to, że nie mogłam normalnie odpocząć: położyć się pod kocem, zrobić sobie herbaty z cytryną i pozwolić sobie na regenerację. I żeby ktoś mnie wtedy rozpieszczał. W zamian to ja musiałam działać na najwyższych obrotach, znosić antolkowe płacze i siąkania nosem, i marudzenie ogólne (oprócz kataru była też infekcja oczka, i chyba drugi ząb idzie, ale tego pewni jeszcze nie jesteśmy). Ciężko było, naprawdę.
   Dziś mi jakoś lżej. Psychicznie. Może dlatego, że Adam mi kupił żonkile, że mi zrobił syropek z cebuli, że chwilę posiedział z Antolkiem, a ja mogłam przygotować w spokoju obiad dla niego. No jakoś tam, choć bardzo szczątkowo, poczułam się zaopiekowana. I wyspałam się dziś - to też pewnie nie bez znaczenia.
   Gdzie ta wiosna w końcu, kiedy tak bardzo jej potrzeba? Bo tych wirusów w powietrzu mam już dość.

7 komentarzy:

  1. Rivulet, 2011-03-09 18:2629 lipca 2011 15:11

    My też chorzy :/ Najpierw 2 tygodnie kataru małego, a teraz po kilku dniach oboje zamieniliśmy się w dwie Niagary... Masakra. No i dokładnie te same przemyślenia - bo przez tą chorobę małego to ja jak zwykle o sobie zapominam. I też się wkurzam nieraz i krzyczę na niego, a potem się czuje okropnie i go przepraszam. Ech. Oby wiosna już przyszła...

    OdpowiedzUsuń
  2. Mama Kangurzyca, 2011-03-09 21:5829 lipca 2011 15:12

    Och, jak ja Cię rozumiem z tym dopieszczaniem w chorobie... Też mi tego brakuje ;) Aczkolwiek zauważyłam, że odkąd mam Młode na stanie, to moje osobiste choroby są jakby mniej dokuczliwe - pewnie kwestia mniejszego użalania się nad sobą ;)
    Trzym się ciepło i zdrówka życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. justynafb@onet.pl, 2011-03-09 22:1929 lipca 2011 15:12

    Taka już rola mamy i taty, nie można pozwolić sobie na chorowanie :-(

    OdpowiedzUsuń
  4. Kinga, 2011-03-10 14:1229 lipca 2011 15:13

    Wierze Ci ,ze psycha Ci siada bo to wcale takie latwe, piekne i przyjemne nie jest.Czlowiek chory zle sie czuje a to dzialaj i lataj za pociechami.Ja obecnie jestem strasznie przeziebiona a moja malutka szczepionke miala wczoraj i marudna jest jak nie wiem co.A mnie juz wszystko bokiem wychodzi.W kazdym razie trzymaj sie juz blizej niz dalej do wiosny!!Calusy

    OdpowiedzUsuń
  5. polkawuk@op.pl, 2011-03-10 21:4429 lipca 2011 15:13

    masz racje, to nie fair, ze my rodzice juz nie mozemy sobi pozwolic na chorobe... Zreszta na odpoczynek czy chwile slabosci tez nie bardzo:/

    OdpowiedzUsuń
  6. pauuulina@op.pl, 2011-03-12 08:3529 lipca 2011 15:14

    Witam :) podczytuję Was od jakiegoś czasu a dziś postanowiłam napsiać:* ojej biedactwa chorzy jesteście :( kurujcie się ... mój Synek też właśnie wychdozi dopiero z choróbska ...dla dziecka na katar kaszel najlepsze są nebulizacje nebulizatorem(inhalatorem) u nas to przy zwykłych inf. wirusowych bardzo zawsze pomagało i Niunio moment i był zdrowy ....drogi sprzęt ale bardzo warto :* Kochana co do wstrząśnięcia to nie obarczaj się ,że jesteś złą kobietą ... nie potrafiłaś sobie poradzić ,dlatego tak zareagowałaś... może jak dziecko tak bardzo płącze np. się zanosi spróbuj dmuchnąć mu w usta bardzo pomaga... mój Syn tak 2 razy sie zaniósł i pomogło ... Kochana a Ty odpocznij odetchnij:* czytam Cię długo i jesteś naprawdę wspaniałą matką:* więc nie obwiniaj się,kazdy ma prawo do gorszego dnia:* jakbyś chciała nas czytać poproszę o Twój mail na maila pauuulina@op.pl to wyślę zaproszonko bo mam zablokowanego :* buziaki pozdrawiam i jeśli pozwolisz będe do Was wpadać:) Lot Anioła

    OdpowiedzUsuń
  7. Mama, 2011-03-17 11:2129 lipca 2011 15:14

    rozumiem przez co przeszlas, mialam tak samo w poniedzialek i we wtorek i mimo ze moj maz byl w domu to ja wstawalam do Emmy bo on byl gluchy na jej placz i siorpanie noskiem

    OdpowiedzUsuń