niedziela, 19 sierpnia 2012

Dżampreza urodzinowa

   Odbyła się w tą sobotę, czyli de facto wczoraj. Pókim jeszcze na świeżo, to napiszę, co było i jak. :)

   Zaproszone w sumie były 4 rodziny z dzieciakami (same dziewczynki! Niestety jakoś nie mam passy do mam z synkami w wieku mojego Antka), z czego pojawiły się trzy. Panowie zdezerterowali, w sumie trochę szkoda, ale wyszła z tego fajna, babska impreza z maluchami + mój małżonek, który był przez większą część zabawy (a potem uciekł do pracy).
   Zrobiłam tort super-mega-eko-zdrowy (z TEGO przepisu, tylko jako trzecią warstwę budyń śmietankowy, bo awokado zbyt szybko by mi sczerniało przy wczorajszej pogodzie, i kaszy dałam o połowę mniej), do tego owoce w różnej postaci (lody arbuzowe, szaszłyki owocowe - truskawka, kiwi, banan i winogrona bez pestek), micha popcornu z masełkiem (no bo coś nie do końca zdrowego też się na imprezie dzieciom należy, a lepsze to niż kupne czipsy), kanapeczki z bagietki z łososiem/szynką z indyka (część z majonezem, część bez - mąż robił :D), jakieś kupne ciastka też się znalazły (większość zjadł mój syn :P), sałatka grecka (bo zawsze się sprawdza, a jej przygotowanie to 10 minut) i pełno zimnych napojów (soki i woda).
   Goście zaproszeni na 16:00 zjawili się między 15:30 a 16:30. Z tortem czekaliśmy oczywiście na ostatni duet mama-córka. Wszyscy śpiewali Antosiowi "STO LAT", a on i tak czekał tylko na to, by mi wyrwać z ręki tort i zdmuchnąć świeczki. :P Chwila ta jest uwieczniona kamerą, a poza tym (wstyd, wstyd...) nie zrobiłam ani jednego zdjęcia ani nic. Wpadliśmy totalnie w wir zabawy i pogaduszek. :D
   Dzieciaki bawiły się świetnie. Nasze mieszkanie jest dość spore, więc było gdzie biegać. Do dyspozycji był cały wielki salon + jadalnia oraz pokój Antolka, a wszystko to pełne zabawek, które porozkładałam w strategicznych miejscach. Były piłki i puzzle, samochodzik "biegowy", owoce do krojenia (hit u wszystkich około-dwulatków. Tylko 16miesięczna Martynka nie była nimi zainteresowana ;)), Mega Blocksy, Lego, kręgle (nabytek męża z dnia poprzedniego - bo były gdzieś na wyprzedaży), nasz kartonowy domek, piankowe puzzle alfabetyczne, stosy balonów, w tym takie długie, z których można robić różne kształty (umiem tylko pieska), tabuny autek, książeczek, tablica magnetyczna... oraz to, co dodatkowo Antoś dostał w prezencie od nas i od gości:

- magnetyczny szkicownik (załączam zdjęcie, bo ten prezent okazał się mega-hitem nie tylko dla Antka, ale dla wszystkich dzieciaków! Jeśli ktoś planuje zakup prezentu dla około-dwulatka, to bardzo polecam! Choć na pudełku jest "od lat trzech" :P)
- samochodzik zdalnie sterowany (uwaga: zabawka od lat 6!!! Ale Antoś daje radę nim sterować, choć autko obija się o ściany od wczoraj i daję mu max. miesiąc życia :P Niemniej fajnie, że rozumie, co się robi z joystickiem i w ogóle) - na imprezie nie wzbudził wielkiego entuzjazmu, za to dzisiaj Antoś się z nim nie rozstawał! :D
- klocki Fun Bricks (od lat 3... Zresztą Antoś chyba nie dostał nic jak na swój wiek :P) - ja i Adam budujemy dla niego samoloty i samochody, a on doczepia ludziki i udaje, że latają i jeżdżą. Z czasem pewnie  zacznie też sam je doczepiać.
- puzzle podłogowe a la plac budowy + 4 autka (koparka, ciężarówka, walec i dźwig) drewniane, którymi się po tych puzzlach jeździ. Autka są super, puzzle jeszcze za trudne, ale to też od lat 3, więc spokojnie patrzę, jak go cieszą autka, a puzzle z czasem zakuma;
- auto koparka, metalowe - bardzo solidne, ale też ciężkie i łatwo o skaleczenie czy cuś. Od lat 3. Antoś je bardzo lubi, ale dla mnie trochę jest przerażające jeszcze, więc jest chwilowo schowane;
- taka tablica:

Jest tam 6 domków zamkniętych na 6 różnych zamków, które trzeba otworzyć. W środku znajdują się różne kolorowe zwierzątka, od 1 do 6. Ćwiczy sprawność manualną, kolory, liczby, nazwy zwierząt, koncentrację i mnóstwo innych rzeczy. Antoś na razie otwiera 4 z 6 zamków, nr 1 i 2 są dla niego najtrudniejsze, ale chętnie po tablicę sięga (może dlatego, że zamki są błyszcząco-złote? :P) Od lat 3.
- kredki (zmywalne wodą) i pisaki (zmywalne wodą) - jeszcze nie testowane, ale pewnie będzie szał, bo moje dziecko bardzo lubi bazgroły (np. na ścianie :P). Dlatego opcja zmywalności była kluczowym motorem zakupu ;)

Oczywiście szał i zabawa były tak wielkie, że po gościach zostało mnóstwo sprzątania: porozrzucane zabawki, jedzenie rozgniecione na podłodze itd. Ale to oznacza, że faktycznie dzieci czegoś doświadczyły i dlatego nawet sprzątanie nie było mi straszne. Dorośli chwalili jedzenie, dzieci sporo zjadły, więc chyba było dobre (tort naprawdę przypadł maluchom do gustu, a ponieważ jego 1/3 to kasza jaglana, to jest to super-opcja, żeby dziecko zjadło coś sensownego w ciągu dnia, tylko zakamuflowane jako CIASTO. :P).

Żałowaliśmy tylko jednego: że nie mamy wielkiego samochodu, żeby móc całą imprezę przenieść do parku, bo wczoraj było u nas 22 stopnie (a w Dublinie to JEST SPORO!) i piękne słońce cały dzień. Aż żal było siedzieć popołudniu w domu, mimo fajnej zabawy. Tak nam się przez chwilę zamarzyło z Adamem, żeby zrobić wielki piknik na trawie, zabrać tam całe jedzenie, ze 2 tony zabawek i móc cieszyć się ciepłem, słońcem i świeżym powietrzem. Więc pootwieraliśmy okna w całym domu oraz balkon u Antka w pokoju (bo tylko on ma dostęp do balkonu ;)) i było fajnie. :) Najlepsze jest to, że odbieranie prezentów od gości Antka kompletnie nie obchodziło, bo dla niego sam fakt pojawienia się tylu dzieci w jego domu był wystarczającą zabawką. :P Także odpakowane prezenty odkrywał później, potykając się o nie w domu. ;) Część rzeczy jeszcze jest nawet nie wręczona, bo i tak oszaleć można od ilości tego wszystkiego.

Także zostały jeszcze:
- ubranka: ja wiem, że to jest prezent raczej dla rodziców niż dla dziecka, bo dziecku jest wsio jedno na tym etapie, w co się ubiera, ale ubranka są śliczne (dziękujemy, Marianna!)
- kolejna tablica, ale inna:
Odpinanie i zapinanie różnych rzeczy: guzik, zamek błyskawiczny, napy, sznurówki itd. Oprócz tego każda część jest też puzzlem. :) Ale wiem, że to jeszcze za wysokie progi dla Antosia, niemniej bardzo chciałam ją kupić i kupiłam. :) Za kilka miesięcy będzie jak znalazł, a miejsca nie zajmuje wiele.
- "Ćwiczenia 2latka": prezent od babci. Przejrzałam wczoraj - większość z tych ćwiczeń (głównie rysowanie, kolorowanie, dokańczanie wzoru) jest jeszcze poza zasięgiem mojego dziecka, więc nawet mu tego jeszcze nie pokazywałam. Myślę, że będzie jak znalazł na jesienno-zimowe wieczory, gdy na dworze zimno i mokro. Antoś będzie troszkę starszy i może nawet ogarnie te rysowanki;
 - lego: od babci. Nawet ich jeszcze nie mamy. :P Przylecą wraz z babcią do nas za miesiąc. :)
- KSIĄŻKI: 4 nowe tytuły dla Antolka z Zakamarków. Również przylecą z babcią. :)
- 2 pary kaloszków w kolejnych rozmiarach: też od babci, na moje wyraźne życzenie. Irlandia to taki dziwny kraj, gdzie często pada i jest morko, ale wybór kaloszy (zwłaszcza dziecięcych) jest żenująco byle jaki. Więc zamówiłam sobie u mamy z Polski. ;) Antoś bardzo czeka na kaloszki, bo uwielbia skakać po kałużach, a ja mu truję ciągle, że "nie, bo nie ma kaloszy". No to będzie miał w końcu! :D

   Ach, tak się cieszyłam na tą imprezę antosiową i już jest po niej. Moje dziecko oficjalnie skończyło 2 latka. Z tej okazji straszliwie się rozgadał, codziennie jakieś nowe słowo się pojawia, dziś się nawet zdanie pierwsze (sic!) pojawiło. A i tak najlepsze nadal przed nami. :)

7 komentarzy:

  1. Hej, w piątkowej notce na blogu zaprosiłam Cię do zabawy. Szczegóły u mnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo, przyłączę się w najbliższym czasie. :)

      Usuń
  2. u nas przez 'tesciowa' impreza byla do bani...

    OdpowiedzUsuń
  3. Nosz super! Widze ,ze impreza jak najbardziej udana, dzieci sie wybawily, Antek od malego przez dziewczyny rozchwytywany :) Jeszcze raz wszystkiego najlepszego dla MAluszka!xxxx

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej ! Teraz to bym pewnie Antka nie poznała , pamiętam jak kiedyś wysyłałaś mi zdjęcia :) Fajnie , że impreza się udała . Tak dużo masz zajęć i jakoś dajesz radę z drugim dzidziusiem w brzuchu :) Tylko pogratulować :)
    Pozdrawiam ,
    olunias0@poczta.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Olu - jak miło, że znów piszesz. :) Jeśli chcesz, to chętnie wyślę Ci jakieś aktualne zdjęcie Antka, żebyś miała ogląd, o kim to ja tutaj tak naprawdę piszę. ;)

      A daję radę już coraz mniej, ale ciągle jeszcze mi się chce. Bo widzę, że potrzebuje mnie syn. Bo lubię dawać dużo z siebie. Bo młodsza na razie tak fajnie współpracuje i pozwala mi na to wszystko, a ciąża przebiega jak w zegarku... Pewnie nie każda kobieta ma tyle szczęścia. :)

      Usuń
  5. Jeśli chcesz to możesz wysłać :) Pewnie fajnie jest patrzeć na to jak dzieci rosną , ja niestety nie mam w rodzinie małych dzieci a swojego nie wiem czy się doczekam , ale mam psie - szczeniaczka , którego urodziła moja Mała . Dziwnie może tak porównywać , ale i tak jest dobrze .
    Dobrze , że ciąża przebiega jak w zegarku :) no tak..nie każdy tak ma , więc trzeba się cieszyć :)
    Pozdrawiam !
    olunias0@poczta.onet.pl

    OdpowiedzUsuń