środa, 9 października 2013

Zumbaton za mną!

   W ostatnią niedzielę zostawiłam męża mego z Dziabągami i pojechałam z trzema innymi mamami z naszej okolicy na maraton zumbowy - CZTERY GODZINY skakania, tańca i ogólnie bycia w ruchu, niemal non-stop.
   PRZEŻYŁAM!!! :D

   W zasadzie, patrząc z perspektywy kilku dni, to nie było tak strasznie. Albo te układy jakieś takie proste, albo ja mam jakąś kondycję lepszą dzięki Ewie Ch. (stawiam jednak bardziej na teorię o układach ;P), ale ani zakwasów nie miałam po tej niedzieli ani nic, lekki ból w pachwinach w poniedziałek - generalnie nawet nie ma o czym mówić. ;)

   Ale ogólnie bardzo pozytywnie było: w babskim gronie, przy fajniej muzyce, bez alkoholu bawiłam się świetnie przez 4h i zmęczona, ale szczęśliwa wróciłam do mojej rodzinki, którą dałam radę tylko wycałować, potem szybka kąpiel moja i Dziubasków i padłam w obcjęcia Morfeusza już o 20:00.

   W tym tygodniu zumbę odpuściłam (a była wczoraj), ale planuję min. 4 sesje z Ewą - na tapetę pójdzie "Turbo spalanie", bo skalpel już mi się znudził. ;)

1 komentarz: